niedziela, 14 lipca 2013

sobota, 8 czerwca 2013

Po dość długiej przerwie :)

Cześć :) Pamiętacie mnie jeszcze? :) Bardzo dawno mnie tu nie było i nie powiem brakuje mi baaaardzo was i bohaterów tego opowiadania. Ostatnio coraz bardziej brakuje mi prowadzenia bloga z opowiadaniem, co prawda podczas mojej nieobecności pisałam coś tam dla samej siebie, ale to już nie to samo. No i zaczęłam się zastanawiać czy nie wymyślić czegoś nowego. Co Wy na to? Chcielibyście przeczytać coś nowego spod mojego pióra? :)
-E.

środa, 30 stycznia 2013

Liebster Awards po raz drugi.

Jejku... To już druga nominacja do Liebster Awards. : o Jestem mile zaskoczona. Tym razem nominowała mnie Mrs. Tomlinson :P. Dziękuję bardzo i już odpowiadam na pytania : ))

Pytania i odpowiedzi:
1. Twoje największe marzenie?
Odp.: Nie zdradzę go, bo się nie spełni. : )
2. Do jakiego kraju chciałabyś pojechać?
Odp.: Najbardziej do Indii <3
3.Twój ulubiony kolor?
Odp.: Niebieski.
4. Film czy dobra książka?
Odp.: Dobra książka.
5. Co najbardziej wkurza cie u innych ludzi?
Odp.: Hmm.. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba dwulicowość.
6. Dlaczego taka tematyka bloga?
Odp.: Ponieważ uwielbiam pisać opowiadania. : )
7. Ulubiony wykonawca/zespół?
Odp.: Nie mam ulubionego, ale jeśli już to Lenka i Grubson : )
8. Czego boisz się najbardziej?
Odp.: hmm... nie wiem.
9. Idealna randka?
Odp.: Nie ważne gdzie, ważne żeby z tym jedynym : )
10. Jakie masz hobby?
Odp.: Czytanie, oraz pisanie blogów.
11. Komedia czy raczej horror?
Odp.: I to i to : ))


Moje pytania:
1. Co lubisz robić w wolnym czasie?
2. Kim chcesz zostać w przyszłości?
3. Który przedmiot szkolny najmniej lubisz?
4. Jaki jest twój ulubiony kolor?
5. Jakie jest twoje motto życiowe?
6. Lubisz pisać opowiadania?
7. Gdzie chciałabyś spędzić tegoroczne wakacje?
8. Co skłoniło się to założenia bloga?
9. Dlaczego akurat taka tematyka?
10. Czy jest coś czego żałujesz i chciałabyś to zmienić?
11. Jaką nadprzyrodzoną moc chciałabyś posiadać?

Nominuję:
1. http://hogwarts-comes-back.blogspot.com/
2. http://zatraceni.blogspot.com/
3. http://ciastko-karmel-czekoladaa.blogspot.com/
4. http://elka-zycie-nastolatki.blogspot.com/
5. http://mylife-klada.blogspot.com/
6. http://paranormalni-ba.blogspot.com/
7. http://myworld-nelly.blogspot.com/
8. http://mydailysilencelife.blogspot.com/
9. http://idealny-swiat-nadine.blogspot.com/
10. http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/

-E . ; )

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Liebster Awards

Dostałam nominację od http://i-swear-i-will-never-let-you-die.blogspot.com . Dziękuję bardzo i od razu zabieram się za odpowiedzi a więc...

1. Jaki masz kolor włosów?
Odp.:Ciemny brąz ; )
2. Czy lubisz zwierzęta?
Odp.:Hmm.. Zależy jakie ale większość tak.
3. Co lubisz robić?
Odp.:Pisać opowiadania, czytać książki, oglądać filmy oraz spotykać sie z przyjaciółmi : )
4. W jakim mieszkasz mieście?
Odp.:W Suwałkach : )
5.  Jak długo prowadzisz bloga?
Odp.:Tego bodajże od marca : ))
6. Jaki masz kolor oczu?
Odp.:Ciemny brąz : )
7. Co lubisz jeść?
Odp.:Nie mam wybranych potraw, lubie prawie wszystko : )
8. Czy masz jakieś hobby?
Odp.:Yep. Pisanie oraz czytanie :P
9. Czy masz rodzeństwo?
Odp.:Niestety mam siostrę. :(
10. Który dzień tygodnia lubisz najbardziej?
Odp.:Piątek i sobotę.
11. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
Odp.:Niestety nie będę oryginalna i jak większość odpowiem że jest to LATO, gdyż wolę jak jest ciepło. : ) 

Mam problem z nominacjami więc weźmy taki układ... Ja sama nikogo nominuję i daję wam wybór, jeśli ktoś kto to czyta chcę być nominowany niech się 'sam nominuje' :) Dajcie mi tylko znać w komentarzu : P

A oto moje pytania:
1. Czy pisanie bloga sprawia Ci przyjemność?
2. Co sprawiło że założyłeś/łaś bloga?
3.Ulubiona ksiązka?
4. Piszesz opowiadania/powieści? O czym są?
5. Na kim się wzorujesz?
6. Gdzie szukasz inspiracji?
7. Czy miewasz chwile zwątpienia? (chodzi o prowadzenie bloga)
8. Twój ulubiny blog z opowiadaniem?
9. LATO vs. ZIMA?
10.Lubisz robić zdjęcia?

-E

czwartek, 24 stycznia 2013

Kochani moi czytelnicy...

... jeszcze raz chcę Wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze które były dla mnie motywacją przez te kilka cudownych miesięcy. Jesteście wspaniali, kocham Was. Widzę że niektórzy naprawdę przywiązali się do tego bloga i wspólnie z Tośką przeżywali wszystkie chwile smutku i radości. Mam nadzieję ze bardzo mas nie zawiodłam kończąc te opowiadanie, ale cóż taka jest kolej rzeczy. Było to moje pierwsze opowiadanie i mam nadzieję ze nie skończę na nim i kolejne moje prace będą o wiele, wiele lepsze. Jednak bez Was kochani nie dam rady. Zapraszam więc was wszystkich na bloga o magicznych bliźniakach------>LINK. Mam nadzieję że Was nie zawiodę. : ) 
-E

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział trzydziesty drugi. Koniec



-Ja Agnieszka biorę Ciebie Wojciechu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmieci. Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci. –mama uśmiechając się promiennie i patrząc prosto w oczy swojemu ukochanemu powtarzała po księdzu słowa przysięgi małżeńskiej. Słyszałam jak jej głos drżał, chyba był to skutek radości, ale wiedziałam też że mama myślała w tej chwili o tym jak kilkanaście lat temu wypowiadała te słowa w stronę mojego taty. Od dłuższego czasu o nim myślała, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Zdarzyło jej się jednak kilka razy powiedzieć do Wojtka ‘Karol’ on jednak dobrze to rozumiał i nie miał jej tego za złe. Wojtek nie był rozwodnikiem, żył w wolnym związku jednak kilka lat po narodzinach Bartka ten związek zaczął się psuć. Matka Bartka zaczęła pić i olewać dom i rodzinę. Na początku wydawało mu się że ją z tego wyciągnie jednak sprawy zaszły za daleko i Wojtek zabrał syna i przeprowadził się do Sopotu. Sąd zabrał kobiecie jakiekolwiek prawa do opieki nad synem, a ona przepadła jak kamień w wodę.
Gdy msza dobiegła końca i para była już oficjalnie małżeństwem wszyscy goście zaczęli wychodzić przed kościół, a my zaraz za nowożeńcami wyszliśmy przez środek kościoła. W progu małżeństwo zostało obsypane ryżem oraz płatkami śniegu spadającymi z nieba. Zaraz potem wszyscy goście rzucili się z kwiatami i prezentami żeby złożyć życzenia. Podarunki trafiały w nasze ręce, a my podawałyśmy je wujkowi który pakował wszystko do samochodu. Gdy już zrobiło się trochę luźniej zostawiłam Karinę i Anię do pomocy mamie, a sama udałam się z Adamem i Bartkiem do samochodu który był ozdobiony kwiatami i wstążkami. Bartek wyjął wcześniej z bagażnika auta którym jechaliśmy sznurki z przymocowanymi na końcu puszkami po coca coli. Przywiązaliśmy je do zderzaka i oddaliliśmy się jak gdyby nigdy nic. Na reszcie wszyscy goście udali się do hotelu.  Na miejsce ostatni dojechali Mama i Wojtek wraz ze swoim kierowcą którym był brat Wojtka. W progu rodzice pary młodej powitali ich chlebem i solą i zaraz potem pan młody według tradycji przeniósł mamę przez próg. Goście otoczyli nowożeńców i każdy, oprócz maluchów dostał kieliszek szampana. 
-Jako że już wszyscy trzymamy kieliszki z szampanem w swych dłoniach, najwyższa pora by powitać państwa w tym szczególnym dniu Agnieszki i Wojtka. –zaczął powitanie pan z zespołu który miał poprowadzić dzisiejszą zabawę –Witam więc wszystkich bardzo serdecznie, parę młodą, rodziców oraz wszystkich przybyłych gości w dniu tak ważnym dla tej o to pary, w dniu, którym powiedzieli sobie sakramentalne tak. Pozwolę sobie teraz korzystając z okazji że wszyscy mamy w ręku szampana, wznieść pierwszy toast tego dnia za zdrowie, szczęście i pomyślność pary, a dla was drodzy goście życzę szampańskiej zabawy do białego rana. Na cześć pary młodej zaśpiewajmy więc gromkie ‘sto lat’. 
Po toaście każdy udał się do stolików odszukując swojego miejsca. Ja siedziałam przy stole wraz z Bartkiem, Adamem, Kariną, Anią oraz Kubą  moim rok starszym kuzynem. Chwile po zajęciu miejsc na Sali pojawiły się elegancko ubrane młode kobietki oraz kilku mężczyzna w białych fartuchach roznoszący ciepłe dania.
-Proszę państwa, już za chwilę zabawę weselną rozpocznie nie kto inny jak nasza para młoda. –odezwał się po pewnym czasie prowadzący. –Oto pierwszy taniec w wykonaniu Agnieszki i Wojtka.
W sali rozległy się oklaski, światła przygasły a reflektory zostały skierowane na środek parkietu gdzie stała już mama ze swoim mężem. Z głośników wydobyły się dźwięki piosenki Dany Glover ‘It is you’. Patrząc na to jak ‘płyną’ po parkiecie przytuliłam od tylu Adama, który odwrócił się , aby lepiej widzieć taniec. W oczach miałam łzy, a na ustach uśmiech. Nie wiem czy to piosenka tak na mnie podziałała czy widok tego jak się kochają. Widziałam ze Wojtek co jakiś czas szeptał coś mamie do ucha, a ona uśmiechała się wtulona w jego tors. Wyglądali słodko i chyba nie tylko mnie wzruszyło ich widowisko. Gdy skończyli w po pomieszczeniu rozległy się jeszcze większe oklaski. DJ zaprosił wszystkich na parkiet i nakazał dobrze się bawić a pierwszą piosenką która zabrzmiała, był utwór toples ‘polski ślub’.  Nie ociągając się poderwałam się z krzesła i pociągnęłam Adama na parkiet. Oczywiście wcześniej zmieniłam buty, ponieważ na szpilkach to tańczyć się nie da. Po pewnym czasie przyłączyła się do nas także reszta towarzystwa z naszego stolika. Po czterech przetańczonych piosenkach udałam się do stolika żeby się napić. Upiłam sporego łyka z mojej szklanki i ruszyłam w stronę stolika przy którym siedziała moja rodzicielka. Objęłam ją od tyłu za szyję a ona lekko podskoczyła.
-Przestraszyłaś mnie. –powiedziała.
-Przepraszam –zaśmiałam się. –Chciałam Ci powiedzieć ze pierwszy taniec był przepiękny mamuś.
-Dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Tylko dlaczego Ty nie tańczysz?
-Taka mała przerwa na picie. Rozumiesz, no nie?
Zaśmiałam się i dałam mamie buziaka w policzek. Odeszłam od stolika i skierowałam się na parkiet. Karina tańczyła z Bartkiem, a Adam właśnie obracał roześmianą Anię. Rozejrzałam się więc po Sali i odnalazłam wreszcie Wojtka, który już zamierzał oddalić się od tańczącej gromadki, jednak mu na to nie pozwoliłam.  Dogoniłam go, załapałam za rękę i zaciągnęłam na sam środek parkietu. Nie stawiał oporu. Przetańczyłam ze swoim ojczymem –kurde jak to dziwnie brzmi- dwie piosenki, a potem oddałam go w ramiona mamy, a sama zostałam porwana przez swojego ukochanego. Tak się złożyło że ze wzmacniaczy wydobyła się właśnie piosenka Kancelarii ‘Zabiorę Cie właśnie tam’. Wtuliłam się więc w Adama i popłynęliśmy razem z dźwiękami utworu.
-kocham Cię, wiesz? –szepnął mi nagle do ucha. Podniosłam głowę do góry, tak żeby spojrzeć mu prosto w oczy.
-Ja Ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo. –odpowiedziałam, a on nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek. Tańczyliśmy dalej. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że dla mnie utwórz mógł się nigdy nie skończyć. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i już za chwilę salą znów zawładnęły przeboje disco polo.
Czas leciał jak szalony. Wreszcie po 21 wymknęłam się do łazienki, aby się przebrać się w czarne legginsy oraz również czarną tunikę. Adam także przebrał się w luźne czarne ubranie. Gdy byliśmy już gotowi dałam znak dla DJ, że może nas zapowiedzieć. Muzyka ucichła, a w Sali zabrzmiał głos pana Krzysztofa.
-Proszę państwa, proszę o uwagę –zaczął. –Proszę wszystkich o zwolnienie parkietu, gdyż za chwilę będzie niespodzianka, najlepiej żebyście usiedli do stolików, stamtąd będzie najlepszy widok.
Wszyscy rozeszli się do swoich miejsc, a zdezorientowana mama szpecąc coś na ucho dla Wojtka przesunęła się wraz z mężem pod ścianę.  Światła przygasły, a na Sali zapanował półmrok. Cichutko wybiegłam na środek parkietu a za mną staną Adam. DJ włączył muzykę i zaczęliśmy pokaz. Czułam na sobie wzrok wszystkich, tajemnicza energia rozrywała mnie od środka jak przy każdym moim występie. Lubiłam to uczucie. Kątem oka widziałam że oprócz dwóch profesjonalnych kamerzystów oraz fotografa monitorują nasz występ także inni. Byłam zadowolona. Gdy skończyliśmy dostaliśmy aplauz na stojąco. Mama ciągnąc za sobą Wojtka, podbiegła do mnie i mocno uścisnęła. Zauważyłam ze jej oczy były pełne łez.
-Dziękuję –szepnęła mi do ucha. Gdy wypuściła mnie ze swojego uścisku przytuliła również Adama. Wojtek także objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-To było coś pięknego powiedział.
-Brawo! –usłyszeliśmy wszyscy głos Krzysztofa i obróciliśmy się w jego stronę. –Chapeau bas dzieciaki. Chyba zgodzą się ze mną państwo że to co przed chwilą zobaczyliśmy było piękne. Ale teraz bawimy się dalej, zapraszam na parkiet. 
Udaliśmy się do stolika, gdzie zostaliśmy obsypani kolejnymi podziwami.  Ania była w niebo wzięta, Kuba również, jednak on nie był tak bardzo ‘podjarany’ jak dziewczyna. Za chwilę wzniesiony został kolejny już toast dzisiejszego dnia oraz odśpiewane zostało tradycyjne ‘gorzko’, również po raz kolejny.
Równo o północy zaczęły się oczepiny. Na środku parkietu postawiono krzesło na którym usiadła moja mama. Ciocia Kasia zabrała się za wypinanie z jej włosów białego welonu, po czym zawiązała mamie oczy czarną apaszką. Prowadzący zaprosił wszystkie panny, aby utworzyły kółeczko wokół panny młodej. Trochę się ich zebrało, no i oczywiście ja byłam jedną z nich. Zabrzmiała piosenka i wszystkie ruszyłyśmy po obwodzie koła . mama kiwała się w rytm, aż wreszcie odchyliła się do tyłu i rzuciła za siebie biały materiał. Dziewczyny rzuciły się na zdobycz, jednak tą która pierwsza złapała go w dłonie była Karina. Mama pomogła jej wpiąć go we włosy i razem zeszły z parkietu i stanęły na uboczu. Przyszła kolej na pana młodego. Kawalerzy ustawili się w kółeczku, a brat Wojtka zawiązał mu oczy i zdjął z szyi muszkę. Znów zabrzmiała muzyka, a panowie zaczęli chodzić dookoła krzesła na którym siedział pan młody. Nagle muszka znalazła się w wysoko w powietrzu i wpadła prosto w ręce chłopaka. Los chciał żeby tym chłopakiem był Bartek. Karina się ucieszyła, chyba na to liczyła. Wojtek założył Bartkowi muszkę na szyję i poklepał go po plecach.
-No i mamy nową parę młodą. Zapraszamy na parkiet kochani, musicie zatańczyć swój pierwszy taniec. –powiedział DJ i puścił piosenkę Seweryna Krajewskiego ‘Wielka miłość’.
Na środku parkietu znaleźli się Bartek i Karina, a my utworzyliśmy wokół nich kółko. Ci dwoje pasowali do siebie, szkoda tylko ze dzieliło ich tyle kilometrów.
Po oczepinach zaczęły się różna zabawy i konkursy. W miarę możliwości staraliśmy się brać udział w jak największej liczbie gier. Wraz z Adamem wygraliśmy konkurs na taniec par. Polegał on na tym że pięć par wylosowało karteczkę z tańcem i musieli go wykonać. Nam trafił się rock & roll. Mieliśmy niezły ubaw. Kolejną zabawą były dobrze wszystkim znane ‘krzesła’. Wszystkich zabaw było około 10 a my wzięliśmy udział w ponad połowie z nich i kilka wygraliśmy. Było wesoło. Po zakończonych konkursach na salę wjechał śliczny,kilkupiętrowy, okrągły tort, ozdobiony różyczkami oraz lawendą. Para młoda ukroiła symbolicznie pierwszy kawałek i nawzajem się nim nakarmiła. Tort był tak samo smaczny jak i ładny. Po zjedzeniu słodkości goście zaczęli wracać na parkiet i do białego rana bawiliśmy się tańcząc i śpiewając. Po powrocie do domu i przebraniu się w luźniejsze cichu wszyscy umęczeni słodko zasnęliśmy. Następnego dnia, a właściwie tego samego dnia po południu w naszym domu odbyły się poprawiny. Oczywiście większości gości już nie było gdyż musieli tego dnia wracać do swoich domów. Na dole w salonie rządzili dorośli, a na górze w moim pokoju siedzieliśmy my-młodzież. Po cichu przemyciliśmy szampana i bawiliśmy się prawie tak samo jak towarzystwo piętro niżej, rozmawialiśmy, śmialiśmy się a nawet tańczyliśmy. Dawno się tak nie bawiłam. I pomyśleć ze za kilka dni sylwester…
Tyle się w tym roku zmieniło w moim życiu. Przeprowadzka, nowy dom, przyjaciele, nowa szkoła, śmierć bliskiej mi osoby, ślub mamy, Adam... Mam nadzieję że te zmiany były dla mnie bardzo dobre, pomimo tych wszystkich łez, które wylałam. Jednak mimo niepowodzeń szłam dalej i chyba wyszło mi to na dobre. 
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
 Nie wierzę że to już koniec. o.O Jednak strasznie się cieszę, że wreszcie udało mi się to dokończyć i mam to już za sobą. Będzie mi Was brakowało. : )) Dziękuję wam serdecznie za wszystkie te miłe motywujące komentarze, za te wszystkie odwiedziny. <3 Oczywiście będę teraz pisać co innego, a mianowicie skupie sie na Bliźniaczej sile, a także zdradzę Wam że zaczęłam pisać inna książkę, jednak najprawdopodobniej nie będziecie mogli jej przeczytać gdyż nie chcę jej publikować w internecie, może kiedyś, ale nie teraz. 
Tak więc jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i zapraszam do czytania i obserwowania tego BLOGA. Nie wykluczam również opcji że kiedyś pojawi się kontynuacja historii Tośki. : ) 
A tu możecie zobaczyć jak wyglądała choreografia Adama i Tosi. LINK
-E

sobota, 5 stycznia 2013

trolololo nowy wygląd i...

Siema! : D
Przepraszam was bardzo Miśki moje kochane że nie dodałam jeszcze rozdziału, na który (chyba) czekacie. No niestety jakoś ostatnio nie mam czasu i ochoty na pisanie o przygodach Tośki. Sorry ; / Dzisiaj przychodzę do was z małą prośbą, a właściwie dwiema. 
1. Zapraszam Was na bloga którego prowadzę z Asią i Magdą takiego o wszystkim. : ) Obserwujcie, komentujcie, czytajcie. <LINK>
2. Obiecałam ostatnio pewnej osobie która świeeeetnie pisze, że polecę jej bloga na swoim. Wbijajcie, czytajcie, komentujcie i wgl. <LINK>
No wiec to tyle. Podoba sie wygląd? : ) 
-E.

środa, 26 grudnia 2012

Zdjęcia :)

Sukna Agnieszki :
Sukienki druhen :
Bukiet Agnieszki:
Bukiety na nadgarstek dziewczyn : ( ich były bardziej intensywnie różowe)
Kwiaty do dekoracji stołu:

-E


Rozdział trzydziesty pierwszy



Lekko mnie zatkało przez co na chwilę zapanowała niezręczna cisza kątem oka spojrzałam na Bartka, który również ukradkiem na mnie patrzył nie wiedząc jak się zachować. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na parę, która wlepiła w naszą dwójkę wyczekujące spojrzenia. Odchrząknęłam.
-To super...-powiedziałam odrobinę niepewnie.
-Chyba nie jesteś z tego zadowolona. -odezwała się smutno mama i wbiła wzrok w talerz. Wojtek złapał jej dłoń i ścisnął, próbując dodać jej otuchy.
-Nie, nie o to chodzi- dodałam szybko widząc przygnębienie mamy. -Ale czy to nie za pochopna decyzja?
-Znamy się już długi czas. Już przecież od trzech miesięcy jesteśmy oficjalnie razem. Chyba nie widzę powodów żeby z tym zwlekać, a młodsi się przecież nie robimy. -wtrącił Wojtek.
-W takim razie ja się cieszę, ważne że będziecie szczęśliwi. -powiedziałam i spojrzałam na Bartka, który do tej pory milczał.
-Ja tam jestem za, w końcu będziemy prawdziwą rodziną- powiedział wyraźnie zadowolony.
-Tosiu, chcemy ci powierzyć sprawy wystroju ceremonii. Zarówno wystrój w kościele, jak i na sali balowej. Co Ty na to? -mojej rodzicielce wyraźnie powrócił dobry humor.
-Jasne mamo! Wiesz że ja uwielbiam takie rzeczy! -pisnęłam zadowolona.
-W takim razie bardzo się cieszę.- powiedziała usatysfakcjonowana rodzicielka.
Gdy kolacja dobiegła końca mama zabrała się za sprzątanie, chciałam jej pomóc, ale pierwszy zaoferował się Wojtek. Zostawiłam więc ich samych i udałam się na górę. Pierwsze co zrobiłam to weszłam do garderoby i ściągnęłam z siebie koszulę. Powiesiłam ją na wieszaku, a zamiast niej założyłam kangurkę z logiem batmana. Wymaszerowałam z małego pomieszczenia do swojego przestronnego pokoju i chwyciłam za telefon, który wcześniej rzuciłam na łóżko i wykręciłam numer do Korneli. Zaprosiłam ją do siebie, ponieważ musiałam koniecznie porozmawiać z przyjaciółmi. Dziewczyna miała zaraz się pojawić. Gdy zakończyłam rozmowę włączyłam komputer i sprawdziłam kontakty na Skype. Odnalazłam zielony znaczek Kariny i niezwłocznie do niej napisałam prosząc żeby była dostępna za 15 minut. Zawołałam również Bartka. I tak spędziłam resztę sobotniego wieczoru, rozmawiając z moją trójką najlepszych przyjaciół o moim pełnym emocji dniu. Zabrakło mi tam jedyne Gabrysia, ale cały czas czułam jakby siedział koło mnie i kto wie, może właśnie tak było? Może z uwagą przysłuchiwał się moim opowiadaniom oparty o ramę łóżka? A może siedział obok mnie obejmując moje ciało w talii i śmiał się z tego jak podekscytowana wymachuję rękami. Jedno wiedziałam na pewno mój przyjaciel nigdy mnie nie opuści i już zawsze jakaś jego cząstka będzie mi towarzyszyć. "Do końca świata i jeden dzień dłużej..."
***
Kolejne dni mijały mi zdumiewająco szybko i bez żadnych większych wydarzeń. Starałam się pogodzić naukę z pasją oraz znajdować czas dla przyjaciół i chłopaka. Im bliżej grudnia tym więcej obowiązków spoczywało na mojej głowie. Ślub został zaplanowany na 27 grudnia czyli w sobotę po świętach. Wojtek załatwił ceremonię ślubną w małym, starym kościółku za Sopotem, który był cudowny, niemalże bajkowy. Niestety problemem była odległość od miasta, musieliśmy więc znaleźć dobry lokal na wesele niedaleko katedry. Jednak nie szukaliśmy długo ponieważ zaledwie pięć minut jazdy samochodem dalej znajdował się hotel, który w posiadaniu miał dwie sale bankietowe. Większą na dole i mniejszą na piętrze. Udaliśmy się obejrzeć pierwszą większą sale i od razu wiedziałam że to właśnie tu odbędzie się wesele. Na jednej ze ścian ciągnął się szereg dużych okien, sufit zdobiły przepiękne kryształowe żyrandole, a parkiet pokryty był jasnymi panelami. Ściany pomalowane były na jasny beż. Rozejrzałam się kilka razy dookoła i już zaczęłam planować dekorację wnętrza, jednak nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, która wyprzątnęła z niej wszystkie inne. Koszt. Spojrzałam na Wojtka. W jego oczach zauważyłam radość, widać było, że jemu również bardzo przypadło do gustu to miejsce. Nie czekając na reakcję mężczyzny zapytałam uprzejmą młodą kobietkę stojącą obok mnie.
-Ile kosztowałoby wynajęcie tej sali?
-900 złotych.- odparła uprzejmie. Nie znałam się na cenach lokali spojrzałam więc na Wojtka, do którego jakby dopiero dotarło moje pytanie i odpowiedź recepcjonistki.
-W takim razie chcemy od razu zarezerwować termin. –odparł.
-Na kiedy? –zapytała kobieta wyraźnie zadowolona i otworzyła notes który trzymała pod pachą.
-Na dwudziestego siódmego grudnia.
-Mhm…- kobieta zanotowała coś w swoim kajecie i przeniosła na nas wzrok –czy zamawiają państwo od razu catering? –spojrzeliśmy na siebie, nie wiedzieliśmy co powie na to mama, której z nami nie było.
-Możemy umówić się że dam pani odpowiedź telefonicznie? –zapytał Wojtek.
-Jasne, nie ma sprawy –powiedziała kobieta i wyciągnęła z zeszyciku wizytówkę wręczając ją mężczyźnie.
- W takim razie dziękujemy. –odezwałam się i uśmiechnęłam do recepcjonistki.
Opuściliśmy hotel i udaliśmy się powrotem do Sopotu. Wieczorem wspólnie z mamą ustaliliśmy, że jedzenie zamówimy w jej ulubionej knajpce. Kolejne dni mijały również szybko i nim się obejrzałam byłam już po próbnych egzaminach, a do ślubu zostało już tylko nieco ponad tydzień. Zaproszenia były już rozesłane do wszystkich gości, ja również otrzymałam jedno z nich. Na zaproszeniu widniał napis ‘Tosia Malinowska, wraz z osobą towarzyszącą’. Oczywiście tą osobą miał być Adam, który na wieść o tym zgodził się bez zastanowienia. Zaproszenia wysłaliśmy również do całej naszej rodziny oraz do rodziny chłopaków, jak również do znajomych. Na liście zaproszonych znalazła się Karina z rodzicami oraz jeszcze kilka dobrych znajomych mamy z Ełku, a także z Sopotu oraz przyjaciele Wojtka. Podsumowując na uroczystości miało być około 150 osób oczywiście nie jedni goście dzwonili i przepraszali, ale nie daliby rady dotrzeć na czas. W sumie wyszło na to iż przybędzie 132 osoby.
Adam podsunął mi pomysł na prezent dla nowożeńców. Otóż mieliśmy zatańczyć podczas zabawy weselnej. Uznałam to za wspaniałą myśl i poprosiłam żeby wymyślił nam jakąś choreografię. Dostał ode mnie w nagrodę słodkiego buziaka i obiecał wymyślić coś wystrzałowego. Przygotowania ruszyły pełna parą. Wojtek kupił śliczne, złote obrączki z wygrawerowanym napisem ‘forever’, natomiast ja i mama zajęłyśmy się strojami. Wybrałyśmy białą suknię ślubną z trenem. Na wieszaku nie wyglądała ona atrakcyjnie dlatego została przymierzona jako ostatnia, ale na mamie leżała idealnie. Zamówiliśmy również suknie dla druhen, którymi miałyśmy być Karina, Ania- rok młodsza od nas kuzynka Bartka i ja. Z rozmiarami nie było problemu, ponieważ wszystkie trzy jesteśmy podobnego wzrostu oraz masy, natomiast z wyborem kroju było trochę problemów, ponieważ nie mogłyśmy się zdecydować. Te które podobały się mamie nie podobały się mnie, a te które przypadły mi do gustu nie odpowiadały mamie, ale wreszcie doszłyśmy do porozumienia i stanęło na różowych sukienkach z wystającym z pod spodu czarnym tiulem. Wymyśliłyśmy również że każda z nas będzie miała na nadgarstku malutki bukiecik z delikatnych różyczek w kolorze sukienki. Gdy wszystkie sprawy związane z ubiorem zostały załatwione zabrałam się ze wystrój. Zaczęłam od kościoła. Wnętrze świątyni było pomalowane na biało, a ławki były w kolorze ciemnego orzecha. Postanowiłam więc nie przesadzać za bardzo z upiększaniem tego miejsca, gdyż i tak było ona już samo w sobie cudowne. Postanowiłam zamówić tylko kilka bukiecików różowych róż i ustawić je niedaleko ołtarza. Więcej pracy poświęciłam na dekorację sali weselnej. Postanowiłam że stoły nakryte zostaną białymi obrusami a krzesła białym śliskim materiałem z dużą lawendową kokardką z tyłu. Dostaliśmy od hotelu możliwość wyboru zastawy, stanęło na białych kwadratowych talerzach z lawendowym wzorkiem. Na stołach miały pojawić się również bukieciki z fioletowych i białych róż. Nad oknami wraz z pomocą Bartka i Adama zawiesiłam bezbarwne lampki choinkowe, żeby dodawały nastroju. Całokształt wyglądał ślicznie i byłam z siebie w pełni zadowolona. Na koniec przy każdym z stoliku poustawiałam zaplanowane przez mamę wcześniej karteczki z imionami. Bartek zajmował się playlistą. Wraz z Wojtkiem załatwili weselną kapelę. Oczywiście nie było mowy o żadnej innej muzyce tylko o disco polo, w końcu przy rapie nie można się bawi na weselu. Ja sama dodałam do listy utworów piosenkę przy której mieliśmy zatańczyć razem z Adamem, czyli Skinny love.
Dwudziestego trzeciego grudnia Wojtek przywiózł nam żywą choinkę, którą wspólnie z Bartkiem udekorowaliśmy bombkami, kolorowymi lampkami oraz różnymi innymi ozdobami. następnego dnia o 17 zasiedliśmy wspólnie do kolacji wigilijnej po której rozpakowaliśmy drobne prezenty. Dostałam pieniądze oraz zestaw kosmetyków do pielęgnacji ciała i książkę 'duma i uprzedzenie'. Bartek również dostał głównie pieniądze oraz koszulę w niebiesko fioletową kratkę i T-shirt, a ode mnie plakat z autografami jego ulubionej drużyny siatkarskiej. nim się obejrzeliśmy nadszedł drugi dzień świąt i do Sopotu zaczęli się zjeżdżać goście. Nasz dom był za mały żeby pomieścić wszystkich więc u nas nocowała babcia, ciocia Kasia z mężem i córeczką, Karina z rodzicami i siostrą oraz jeszcze kilka osób, część nocowała w domu Wojtka, a reszta została zakwaterowana w przytulnym motelu niedaleko naszego miejsca zamieszkania. W dzień ślubu z samego rana dostarczono nam suknie, bukiet mamy oraz bukieciki na nadgarstki. Kwiaty do dekoracji sali oraz kościoła zostały dostarczone na miejsce, a odpowiednio przeze mnie poinstruowane wcześniej osoby miały się tym zająć.
W domu od samego rana panowało lekkie zamieszanie. Mama latała stremowana i niewyspana nie wiedząc od czego zacząć.
-Spokojnie, mamuś. Zacznijmy od tego że Kasia cie uczesze, okej? Mamy jeszcze dużo czasu. -powiedziałam starając sie uspokoić roztargnioną rodzicielkę. Mama zamknęła oczy wzięła głęboki oddech po czym ponownie je otworzyła i promiennie się do mnie uśmiechnęła.
-Dziękuję kochanie, co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-Oj tam, oj tam. –zaśmiałam się i przytuliłam ją.
Mama udała się do pokoju gdzie zajęła się nią Kasia a ja powędrowałam na górę do swojego pokoju gdzie siedziały Karina i Ania.
-No to co dziewczynki, szykujemy się? Widziałyście już sukienki?
-Nie, ja dopiero wstałam -odparła Karina zaspanym głosem.
Podeszłam do garderoby i zdjęłam wiszące na drzwiach pokrowce. Rozdałam je dziewczętom i wszystkie trzy pociągnęłyśmy za zamek, żeby obejrzeć stroje.
-Wow. Świetne, są. –odparła Karina i popędziła do łazienki, by zachwalę wyjść ubrana.
-Super. –skomentowała Ania, rudzielec z kilkoma piegami na nosie, poprawka, bardzo ładny rudzielec. Ania miała wyjątkową urodę. Jej mleczną, bladą twarzyczkę otaczały kłęby rudych loków. Dziewczyna chwyciła swoją sukienkę i powędrowała na chwilkę do łazienki. Chwilę potem wszystkie trzy byłyśmy ubrane. Naciągnęłam na nogi beżowe rajstopki, a stopy wsunęłam w czarne szpilki mając nadzieję że dziewczyny także będą na wysokim obcasie, ponieważ nie chciałam wyglądać przy nich jak żyrafa. Na całe szczęście obie miały także czarne szpilki więc nie miałam się o co martwić. Pozostało nam tylko się uczesać. Ja postawiłam na naturalne proste włosy, Karina także zostawiła swoje w naturalnym stanie, a Ania koniecznie chciała swoje wyprostować. Zajęłyśmy się więc fryzurą dziewczyny i za pół godziny byłyśmy całkowicie gotowe. Zeszłyśmy więc na dół zobaczyć jak idą pogotowania. Mama siedziała na fotelu susząc białe paznokcie i starając nie ruszać się, żeby nie przeszkadzać w pracach wykończeniowych na jej głowie. Ciocia upięła jej włosy wcześniej nakręcone w pięknego koka.
-No i skończone –odezwała się. – wskakuj w kieckę.
Mama wstała i podeszła do szafy na której wisiała wyjęta już z pokrowca suknia. Podeszłam żeby jej pomóc, zdjęłam ją delikatnie z wieszaka i rozpięłam zamek z tyłu. Mama zdjęła z siebie szlafrok, nie przejmując się tym że jest w samej bieliźnie, w końcu otaczały ją same kobiety i zwinnie wbiła się w sukienkę. Zapięłam jej zamek i wygładziłam materiał.
-Wyglądasz pięknie. –powiedziałam.- Wojtek to szczęściarz.
-Twój tata też był szczęściarzem… -powiedziała mama i nic więcej nie dodała tylko pocałowała nie w czoło żeby się nie rozkleić.
-O! Chyba właśnie przyszedł kolejny szczęściarz –usłyszałyśmy krzyk cioci z przedpokoju. –Tosiu, to chyba ktoś do ciebie!
Pobiegłam do korytarza, aby przywitać się z chłopakiem. Stał przy drzwiach rozpinając kurtkę i ściągając buty. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się od ucha do ucha. Gdy się rozebrał podszedł do mnie i objął mnie w talii.
-Wyglądasz ślicznie –szepnął mi we włosy, a ja wspięłam się na palce (gdyż zdjęłam swoje szpilki) i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek. Gdy wyślizgnęłam się wreszcie z jego uścisku, pociągnęłam go za rękę do salonu.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Ta dam 31 rozdział napisany . Ufff... Namęczyłam się trochę, bo z weną ciężko ostatnio u mnie jeśli chodzi o tego bloga. Chyba trochę jest on taki zamulający, bo jakoś ogólnie mało dialogów jest. przepraszam . :( 
Być moze jest to już przed ostatni rozdział. Pewnie się cieszycie, prawda? :D 
Zaraz dodam posta ze zdjęciem sukni ślubnej oraz sukienki druhen i jeszcze takie tam . 
-E

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział trzydziesty


Mój budzik po raz kolejny natrętnie grał nad moim uchem usiłując mnie obudzić. Zdając się tylko i wyłącznie na mój zmysł dotyku wyszukałam ręką telefon i wyłączyłam irytujący dzwonek. Niechętnie rozchyliłam jedną powiekę i rzuciłam okiem na zegarek, wskazywał 9:30.
-No cóż kochana. Dość tego obijania, pora zacząć się szykować. -powiedziałam sama do siebie i z zamkniętymi oczami usiadłam na łóżku przeciągając się ospale. Spuściłam nogi za łóżko i wsunęłam stopy w mięciutkie kapcie. Nagle po pokoju rozległo się ciche pukanie i za chwilę drzwi się uchyliły a do mojego pokoju zajrzał Bartek, który jakiś czas temu wprowadził się do nas wraz z Wojtkiem.
-Wstałaś?- zapytał lekko, prawie nie słyszalnie ospałym tonem.
-Tak, tak. -powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-To ubieraj się i schodź na dół, Twoja mama przygotowuje nam śniadanie.
-Okej.
Chłopak zamknął za sobą drzwi a ja udałam się do garderoby, skąd wzięłam granatowe rurki, oraz koszulę w pudrowo różowym kolorze. Leniwie naciągnęłam na siebie każdy element mojego ubioru, po czym udałam się do kuchni. W pomieszczeniu zastałam Bartka i mamę siedzących przy stole zastawionym przysmakami. Usiadłam koło chłopaka i nie zastanawiając się nad wyborem śniadania nasypałam sobie do miski płatków i zalałam je ciepłym mlekiem. Wlałam też do szklanki soku pomarańczowego i od razu pociągnęłam ogromnego łyka.
-Który dzisiaj jest? -zapytała mama, która konsumowała posiłek nad jakimiś papierami.
-Dwudziesty drugi listopada. Tak mi się wydaje. -odpowiedział Bartek, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Dziękuję. –odezwała się moja rodzicielka i nabazgrała coś (zapewne datę) w rogu kartki.
Po skończonym posiłku odstawiam naczynia do zmywarki, podziękowałam mamie buziakiem i udałam się z powrotem na górę. W pierwszej kolejności podeszłam do łóżka, które wyglądało jak istne pobojowisko i zaczęłam szukać telefonu przetrzep ując moją pościel. Gdy zguba się znalazła niemalże idealnie posłałam moje legowisko i przysiadłam na nim na chwilę, żeby odczytać wiadomość, która czekała na mnie w pamięci mojego telefonu. Nadawcą był Adam.
Dzisiejsze zajęcia odwołane, ale spacer nadal aktualny. :D
Cieszę się, a o której? –odpisałam, a na odpowiedź, nie musiałam czekać długo.
O 12 będę pod Twoim domem. ; )
Czekam :*
Miałam tak dużo czasu na przygotowania. Postanowiłam więc od razu się umyć, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Z największą dokładnością wyszorowałam ząbki i umyłam twarz po czym nie wiedząc co ze sobą zrobić chwyciłam za telefon i wykręciłam numer Kornelii.
-Tak? –usłyszałam głos przyjaciółki po kilku sygnałach oczekiwania.
-Masz ochotę na film? –zapytałam.
-Chętnie, aczkolwiek aktualnie nie mam jak, bo siedzę z Gabrysiem.
-Skoda, bo mam dwie godziny wolne i pomyślałam że może byś wpadła i we trójkę obejrzelibyśmy jakąś dobrą ekranizację. –powiedziałam naprawdę rozczarowana.
-Przepraszam, ale sama rozumiesz.
-Jasne, jasne. Wycałuj ode mnie malucha, a ja lecę błagać Bartka, żeby znalazł dla mnie trochę czasu. –zaśmiałam się.
-Okej. Pa.
-Pa. –rozłączyłam się i rzuciłam telefon na pufę.
Opuściłam pokój, kierując się do pokoju obok. Zapukałam dwa razy po czym nacisnęłam za klamkę i wślizgnęłam się do pomieszczenia, nieco mniejszego niż mój pokój. Ściany pomalowane tu były na życzenie lokatora w kilku odcieniach granatu.
-Braciszku? –zapytałam przesłodzonym tonem robiąc minkę niewinnego dziecka. Chłopak zaczął się śmiać i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Czyżbyś czegoś ode mnie chciała, siostrzyczko? –zapytał szczególnie podkreślając ostatnie słowo.
-No tak jakby... –zaśmiałam się. –Obejrzał byś ze mną jakiś film? Proszę... Bo mam strasznie dużo czasu i nie wiem co z nim zrobić. To jak?
-Spoko, a co konkretnie?
-Wybór pozostawiam tobie.
Bartek oczywiście wybrał horror, ale ja nie narzekam na ten gatunek filmowy. Jakoś nie mam do niego wstrętu, ani szczególnie mnie to nie przeraża. Uważam ze dobrze jest czasami poczuć dreszczyk emocji. Aczkolwiek ten film nawet mnie trochę rozśmieszył. Nie ma to jak zmutowane dziwadła jedzące ludzi. Gdy tylko ukazały się napisy końcowe usłyszałam dźwięk sms’a. Rzuciłam się w stronę łóżka, oczywiście była to wiadomość od Adama.
Za 2 minuty, będę na miejscu.
-Dwie minuty?! –niemalże wykrzyknęłam. Przecież nie byłam jeszcze gotowa. Zaczęłam latać po pokoju i zbierać najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Bartek rozsiadł się wygodnie na moim łóżku i najwidoczniej miał ze mnie niezły ubaw.
-Bardzo zabawne! –krzyknęłam zbierając włosy w kucyk. Zapięłam ostatni guziczek koszuli i rozprostowałam ją. Przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu w lustrze. Pochlapałam się moim ulubionym zapachem i byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam moją torbę oraz telefon lezące na biurku i gestem wyprosiłam zadowolonego Bartka z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam na dół. W przedpokoju założyłam na nogi moje brązowe botki na lekkim koturnie oraz swój czarny płaszczyk.
-Wychodzę! –krzyknęłam otulając się mięciutkim szalikiem.
-Cześć! –usłyszałam głos mamy dochodzący z salonu. –Pamiętaj, że o 17 masz być w domu!
-Tak, mamo pamiętam! Uroczysta kolacja o 17. Pa! –chwyciłam leżące na szafce rękawiczki i wymaszerowałam na podwórko, gdzie czekał już na mnie uśmiechnięty Adam.
-Hej. –przywitałam się podchodząc bliżej.
-No witam panią. –powiedział chłopak przytulając mnie.
-Długo musiałeś czekać?
-Nie no coś Ty, tylko kilka minut. –powiedział i uśmiechnął się zawadiacko. Ruszyliśmy w stronę parku rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie Adam bez słowa się zatrzymał i rozejrzał się dookoła. –Poznajesz to miejsce?
-No, tak. Praktycznie codziennie tędy chodzę, a co?
-To tutaj pierwszy raz się spotkaliśmy.
-Faktycznie. To tutaj na ciebie wpadłam. –powiedziałam zaskoczona tym, że od razu się nie domyśliłam.
-Wiesz, od razu zauważyłem w tobie coś wyjątkowego... I najwidoczniej się nie pomyliłem, bo Ty jesteś wyjątkowa.
-Przyznaję, że mnie też coś do Ciebie ciągnęło od samego początku. Tego dnia często o Tobie myślałam.
Staliśmy przez chwilę na środku chodnika uśmiechając się do siebie i po prostu nic nie mówiąc. W jego oczach tańczyły radosne promyki. Przesunął się bliżej mnie i złapał mnie za ręce. Mój oddech przyśpieszył, tak samo jak serce. A potem wszystko potoczyło się tak szybko. Przybliżyliśmy się do siebie tak że nasze twarze dzieliły tylko milimetry, mieliśmy gdzieś mijających nas przechodniów i to że wlepiają w nas swoje ciekawskie spojrzenia. Liczyliśmy się tylko my. Adam delikatnie, aczkolwiek pewnie złożył na moich ustach pocałunek. Byłam w siódmym niebie. Gdy nasze wargi się rozdzieliły uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam oczy zaglądając w jego piękne niebieskie tęczówki, które teraz promieniały. Trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę paku. Milczeliśmy, jednak to była przyjemna cisza przepełniona radością, dwóch zakochanych w sobie osób. Czy to właśnie jest miłość? Jeśli tak, to mam nadzieję, że się nigdy nie skończy, ponieważ jest to bardzo przyjemne uczucie. Gdy doszliśmy do parku udaliśmy się do altanki, która akurat świeciła pustką. Posiedzieliśmy tam rozmawiając o różnych rzeczach patrząc się sobie cały czas prosto w oczy. Były nawet momenty, w których po prostu siedzieliśmy szczerząc się do siebie jak dzieciaki, tak po prostu, bez żadnych zbędnych słów. Najzwyczajniej ciesząc się sobą. Jednak wszystko co dobrze szybko się kończy i zaraz musieliśmy się zbierać.
-Nie chcę się żegnać. –powiedziałam gdy staliśmy już pod domem.
-Ja też nie. Mam pytanie...
-Tak?
-Czy my... czy Ty nie masz nic przeciwko, abyśmy od dzisiaj zostali oficjalnie parą? –zapytał, a gdy ja się nie odzywałam dodał szybko –jeśli nie chcesz, to okej, zrozumiem.
-Chcę, chcę... no jasne że chcę. Tylko trochę mnie zaskoczyłeś.
Adam nic więcej nie powiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach drugi już tego dnia pocałunek.
-Kocham cię –szepnął mi w włosy i pocałował w głowę. Czułam się w jego ramionach bezpieczna i naprawdę, nie miałam najmniejszej ochoty się z nim żegnać.
-Ja ciebie też. – powiedziałam i spojrzałam mu głęboko w oczy po czym dałam buziaka prosto w usta. Wyślizgnęłam się z jego objęć i pomachałam oddalając się w stronę drzwi. Wpadłam do domu i pierwsze co zrobiłam to przejrzałam się w lustrze, byłam cała czerwona, tylko trudno stwierdzić czy było to spowodowane zimnem, czy może emocjami.
Teraz jeszcze czekała mnie kolacja z domownikami, a potem musiałam koniecznie pogadać z przyjaciółmi.
-Wróciłam!- krzyknęłam rozpinając płaszczyk. Mama wyjrzała z kuchni wycierając dłonie.
-Rozbierz się umyj ręce i choć mi pomóc.
-Jasne, jasne.
Powiesiłam na wieszaku płaszczyk oraz ściągnęłam z nóg buty i schowałam je do szafki. Torbę rzuciłam na szafkę i ruszyłam w stronę łazienki. Zaspokoiłam swoja potrzebę fizjologiczną, w cieplutkiej wodzie umyłam dłonie oraz jeszcze raz przejrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Rumieńce już prawie zniknęły z moich policzków jednak uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Wytarłam ręce z ręcznik wiszący nieopodal umywalki i opuściłam pomieszczenie. W kuchni mama krzątała się przy garnkach.
-Możesz przygotować stół? –zapytała gdy wyczuła moją obecność.
-No pewnie. –powiedziałam i od razu zabrałam się do roboty. Na stole leżały potrzebne mi do tego rzeczy przygotowane przez mamę. Rozłożyłam na blacie idealnie wyprasowany biały obrus obszyty czerwoną niteczką. Przez środek stołu ustawiłam szlaczek z malutkich, zapachowych świeczek, które pożyczyłam ze swoich zapasów. Przy każdym z talerzy starałam się idealnie równo poukładać sztućce. Na koniec zostało mi to co lubiłam najbardziej, a mianowicie złożenie serwetek, były one czerwone, postanowiłam więc składać je w małe różyczki i umieszczać w kieliszkach do wina, służących także dla mnie i Bartka jako naczynie do napoi bez alkoholowych.
-I voila. –powiedziałam gdy uznałam ze moje prace dobiegły końca. Mama obróciła się, aby obejrzeć efekt i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Wow! Jest świetnie córciu. Spisałaś się na medal. –powiedziała wyraźnie zadowolona.
-Dziękuję, dziękuję. –zaśmiałam się kłaniając teatralnie. Mama zachichotała po czym spojrzała na zegarek.
-Gdzie on się podziewa? –westchnęła i oparła się o szafkę tym samym odwracając się do mnie przodem. Dopiero teraz zauważyłam jak pięknie moja rodzicielka wygląda. Miała na sobie uroczą granatową sukienkę z koronkowym dekoltem i wziewnym dołem. Włosy upięła w eleganckiego koka.
-Mamo, wyglądasz ślicznie.
-Masz rację Tosiu, Twoja mama wygląda cudownie. –usłyszałam za sobą męski głos i aż podskoczyłam. –Przepraszam za spóźnienie. –powiedział Wojtek i podchodząc do mamy wyciągnął za pleców piękny bukiet czerwonych róż. Oparłam się o ścianę i ciesząc się jak małe dziecko przyglądałam się im.
-To dla pani. –mężczyzna wręczył mamie kwiaty i namiętnie pocałował ją w usta, od razu przypomniało mi to pocałunek Adama. Jego delikatne wargi łączące się z moimi. Przejechałam palcem po ustach przypominając sobie najdrobniejsze szczegóły i głęboko westchnęłam. Wojtek obrócił się, podszedł kilka kroków w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę w której trzymał śliczną czerwoną różyczkę.
-A to dla ciebie. –powiedział uśmiechnięty a ja chwyciłam kwiatek delikatnie, tak jakbym bała się skaleczyć jednym z jego ostrych kolców i uprzejmie podziękowałam odwzajemniając ciepły uśmiech. Mama w tym czasie wstawiła swój bukiet do wazonu. Już dawno nikt o nią tak nie dbał. Cieszyłam się że znalazł się ktoś taki jak Wojtek i pomyśleć że jeszcze trzy miesiące temu nie potrafiłam go zaakceptować.
-To ja pójdę na górę po Bartka. –zaoferowałam i nie czekając nawet na odpowiedź zakochanych popędziłam na górę. W pierwszej kolejności wpadłam do mojego pokoju i chwyciłam wazonik stojący na szafce. Wlałam do niego wody i umieściłam w nim różę. Postawiłam naczynie z kwiatem na biurku i ruszyłam do pokoju Bartka. Wpadłam do niego zapominając o pukaniu Chłopak leżał na łóżku z słuchawkami na uszach i nawet nie usłyszał mojego wejścia. Lola która leżała obok niego zerwała się i rzuciła uradowana w moim kierunku merdając ogonkiem, przez co Bartek zauważył moja obecność i szybko się podniósł jednym ruchem ściągając słuchawki.
-Chodź. Kolacja, a właściwie to kolacjo-obiad czeka. –powiedziałam .
-Idę, idę. –rzucił słuchawki na poduszkę, błyskawicznie wstał z łóżka i podszedł do mnie gestem pokazując, abym szła przodem. Posłuchałam się go i za chwile oboje byliśmy na dole gdzie na stole czekały już na nas parujące talerze. Apetyczne zapachy sprawiły, że w jednej chwili poczułam się potwornie głodna. Zajęłam miejsce naprzeciwko Wojtka, a obok mnie usiadł Bartek.
-Smacznego. –powiedziała mama i wszyscy zabraliśmy się za posiłek. Mama przygotowała panierowany schab z pomarańczą, ziemniaczki z koperkiem oraz pyszna surówkę z marchewką.
-Słuchajcie –rzekł Wojtek chwytając butelkę wina oraz korkociąg. –Mamy wam coś do powiedzenia. –Otworzył wino i nalał, najpierw mamie, później sobie. Bartek przedrzeźniając ojca chwycił za sok jabłkowy i nalał do kieliszków najpierw mi, a potem sobie, robiąc przy tym bardzo teatralne gesty. Zaśmieliśmy się, ale szybko na powrót staliśmy się poważni i skupiliśmy uwagę na mężczyźnie. –Otóż… -ciągnął dalej –chcemy się pobrać.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Bardzoooo długi mi wyszedł, chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga. :) Ale chyba tylko to mi się w tym rozdziale podoba, bo wydaje mi się, że jeśli chodzi o fabułę to trochę go zepsułam ; ( . No, ale ocenę zostawiam wam. Kolejny rozdział Być może już za tydzień, a może nawet w tym tygodniu mi się uda? Zobaczymy. Aczkolwiek nie wiem czy jest jeszcze jakikolwiek sens go pisać, bo po 1 nie wiem czy mam dla kogo to pisać, a po 2 to jakoś mi się ostatnio to wszystko nie klei. Ale z drugiej strony to chciałabym doprowadzić tego bloga do końca, a muszę przyznać że już nie daleko. A gdy zakończę przygodę z tym opowiadaniem, mam zamiar na poważnie wziąć się za pisanie, czegoś zupełnie innego. Ale nie będę tego publikować na żadnym blogu. Pomysł już jest, rodzina twierdzi ze to bardzo dobry pomysł, mam tylko nadzieję ze wypali. 
Buziaki. 
-E.