piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział jedenasty


Przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi. Moim oczom ukazał się przestrzenny duży holl i od razu poczułam zapach remontu. Świeżo malowane ściany były w kolorze ciemnego beżu z dodatkami brązu.  Podłoga była wyłożona dużymi kafelkami w kolorze wanilii. Wszystko razem wyglądało świetnie.  Po lewej stronie były schody na górę gdzie znajdował się mój pokój, którego widoku nie mogłam się doczekać. Po mojej prawej stronie na ścianie przymocowany był wieszak. Pod nim stała mała pufa, podobna do tych, które można spotkać w sklepie z butami.  A tuż obok niej szafka, która już czekała na nasze buty. Na wprost drzwi wejściowych widniało wejście do salonu, a na ścianie prostopadłej do niego wejście do kuchni. Były jeszcze jedne drzwi które jak się domyśliłam prowadziły do dolnej toalety.  Ruszyłam w stronę sypialni. Przechodząc przez przed pokój kątem oka zauważyłam że w salonie stoją kartony z naszymi rzeczami. Zaintrygowało mnie jak one się tu znalazły, przecież mama nie dałaby kluczy ekipie od przeprowadzek. A może przyszły same? Odstawiłam jednak sprawę chodzących kartonów na dalsze półki mojego umysłu i powędrowałam schodami na górę, a moimi śladami Lola. Tam również przywitały mnie beżowe ściany jednak nie było tu wkomponowanego brązu. Podłogę, jak również schody pokrywała wykładzina dywanowa w kolorze podobnym do terakoty w przedpokoju. Przeszłam przez korytarz. Pierwsze drzwi po lewej prowadziły jeśli się nie myliłam do pokoju gościnnego, drugie znajdowały się po przeciwnej stronie i prowadziły do wspólnej toalety. Za trzecimi krył się mój pokój. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Moim oczom ukazał się duży pokój. Ściany były puste ponieważ to ja musiałam postanowić jaka farba na nich spocznie. Pod ścianą stało duże łóżko z metalową ramą. Od razu przypadło mi do gustu. Podłogę pokrywały orzechowe panele, podobne do tych w naszym dawnym salonie. Światło dzienne wpadało do tego pomieszczenia przez ogromne okno podzielone na cztery „kolumny”, a  na parapecie zrobione było siedzenie o jakim zawsze marzłam.  Na ścianie po prawej stronie znajdowały się dwie pary drzwi. Podeszłam do tych do których miałam najbliżej i weszłam do środka. Pomieszczeniem tym okazała się być łazienka. Na ścianach leżały czarne kafelki a na podłodze białe. Nad umywalką wisiało duże lustro nad którym zamieszczone były dwie małe lampki.  Reszta jak chyba w innych łazienkach, spora wanna oraz sedes. Na podłodze leżał czarny dywanik .  Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się do mojego królestwa – garderoby. Pokoik był wystarczająco duży by pomieścić moje ciuchy. Całe ściany zajmowały półki i wieszaki, a na dole było miejsce na moje ukochane buciki. W kąciku stało wysokie lustro w czarnej ramie. Ściany były w kolorze bladego różu, a na podłodze leżał brązowy dywan. Wszystko było idealne. Nie mogłam uwierzyć że od dzisiaj będę tu mieszkać.
Zeszłam na dół zwiedzić  dolną część domu. W salonie pełnym kartonów przy stole siedziała już mama z kubkiem kawy. Tu ściany były koloru czerwonego co mnie zdziwiło, ponieważ czerwień to według mnie bardzo odważny kolor, ale nie powiem ta kompozycja mi się spodobała. Czarne panele na podłodze idealnie zgrywały się z wyzywającym kolorem.  Na posadzce leżał nieduży dywan z motywem zebry. Meble, czyli kanapa i dwa fotele tak samo jak panele były w kolorze czarnym, a na kanapie leżały dwie poduszki z takim samym motywem.  Miedzy siedzeniami stała ława ze szklanym blatem.
-Podoba się? –zapytała mama w przerwie między łykami kawy.
-No jasne jest cudownie. Zaniosę teraz swoje rzeczy do mojego pokoju, a potem może zacznę się rozpakowywać. –odpowiedziałam jej robiąc krok w stronę kartonów i wypatrując które są moje.
-Okej. A wymyśliłaś już co chcesz zrobić w pokoju?
-eh… Jeszcze nie ale pomyślę i może nawet jutro dam Ci odpowiedź.
-Dobra.
Tak jak powiedziałam wzięłam się za wnoszenie kartonów na górę. Poszło niby szybko ale tak naprawdę minęła godzinka zanim wszystko pojawiło się w moim pokoju, ponieważ kartonów było sporo. Nudziło mi się więc zaczęłam rozpakowywanie i wieszanie ciuchów na wieszaki oraz układanie na półkach.  Szło mi bardzo wolno ale przynajmniej skracałam sobie nudę. Gdy rozpakowałam już około jedną czwartą wszystkich ciuchów. Usłyszałam głos mamy.
-Kochanie możesz zejść na dół? –wrzasnęła z dołu rodzicielka.
-Idę! –odpowiedziałam jej również wrzaskiem i ruszyłam na dół.  Domyśliłam się że siedzi ona w salonie więc właśnie ta weszłam. Na kanapie siedział przystojny blondyn, na oko w wieku mojej mamy lub trochę starszy.Na mój widok wstał i miło się do mnie uśmiechnął.
-Tosia, poznaj Wojtka. Wojtek, to moja córka Tośka. 



Dzisiaj tak trochę dużo opisów. 
Szok! . 
Kim jest Wojtek? Jak myślicie? 
Od razu mówię ze on nie był on zaplanowaną postacią. xd
E. ; P

1 komentarz:

  1. łaaaał :D ciekawe to zakonczenie ;d to zapewne nowy facet jej mamy, co? :D

    OdpowiedzUsuń