czwartek, 15 marca 2012

Rozdział szósty


Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach, gdy nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek 14:40 Uff. Już niedługo.
-Proszę!- krzyknęłam.
-Słuchaj mam dla ciebie niespodziankę- powiedziała mama wsadzając głowę do mojego pokoju.
-Jaką?
-Chodź do salonu.
-O Boże. Dobrze już idę . –mama wyszła, a ja odstawiłam laptopa i leniwie zgrzebałam się z łóżka. Ciekawe co takiego chce mi pokazać. Weszłam do salonu, kobieta siedziała już tyłem do mnie przy jakimś kartonie. Wspaniała niespodzianka, kartony! Ostatnio często je widzę. Podeszłam bliżej i nagle usłyszałam dziwny pisk.  Szybkim krokiem podeszłam do rodzicielki i usiadłam obok niej. W kartonie siedziała mała biała kuleczka.
-Podoba Ci się?
-Ale jak to? To dla mnie? Piesek? Żartujesz? –Zasypałam ją pytaniami.
-Nie nie żartuje i tak owszem jest Twój. To w ramach przeprosin. –powiedziała mama.
-Jejku! Dziękuję. – wzięłam kuleczkę na ręce. Była taka malutka ze mieściła mi się w dwóch rękach. –Jaka Ty słodka.
-To dobrze ze Ci się podoba.
-Mogę wyjść z nią na podwórko? Pokaże ją Karinie.
-No jasne.
-Ale czekaj, a smycz obroża itp?
-Nie martw się kupiłam wszystko.  Trzymaj –powiedziała podając mi smycz i malutką różową obróżkę. Założyłam buty i ubrałam mojego nowego członka rodziny i wyszłam z domu. Na klatceTRzymajac na rękach pupila wykręciłam szybko numer do Kariny.
-Jak chcesz to możesz już przyjść- powiedziała odbierając po pierwszym sygnale.
-Nie. Jeszcze nie, ale Ty się ubieraj i migiem schodź na dół. Muszę Ci kogoś przedstawić.
-Okej zaraz będę.
Wyszłam przed blok i postawiłam malucha na trawie. Najpierw zaczęła robić nie pewne kroki, a potem zaznajamiać się z terenem.
-Hej! –usłyszałam głos idącej w moją stronę przyjaciółki.- Jejku! Jaka słodka. Mama Ci kupiła?
-No. Dziwne nie?
-Ostro, ale jaka śliczna.
Poszłyśmy na krótki spacerek i gdy nagle zorientowałyśmy się która jest godzina, niemalże biegiem wróciłyśmy do domu. Na szczęście nie zaszłyśmy daleko. Wparowałam do mieszkania i przekazałam mamie pieska. Jutro zastanowię się jak ją nazwać. –pomyślałam. Włożyłam do torby sukienkę, która przygotowałam oraz małą czarną torebkę. Na nogi od razu włożyłam szpilki żeby nie nosić dziesięciu par. Wychodząc z pokoju spojrzałam na zegarek 16:16 ktoś o mnie myśli. Ciekawe tylko kto.
Za pięć minut byłam już pod mieszkaniem Kariny. Zapukałam. Drzwi otworzyła mi Amelka- młodsza siostra Kariny.
-Hej. –przywitała mnie mała ze słodkim uśmieszkiem.
-Siemanko. –opowiedziałam jej również z uśmiechem, choć zapewne mój nie był tak słodki jak jej.
-Spadaj mała. –powiedziała zjawiając się nagle Karina. Miała na sobie tylko rajstopki i dużą koszulkę sięgającą jej do pół uda. Część włosów miała zebrane i spięte z tyłu a resztę rozpuszczone. Gestem powiedziała mi ze mam iść do niej do pokoju. Tak więc zrobiłam.
-Muszę zrobić Ci coś z włosami. – powiedziała gdy zamknęłam za sobą drzwi. – ale nie martw się zaraz cos wymyślę. Musimy się streszczać. Leć się ubierz, ja też się ubiorę a potem zabiorę się za Ciebie.
-Okej. Wyjęłam z torby sukienkę i pomaszerowałam do łazienki. Szybko mi poszło i zaraz byłam z powrotem. Karina też zdążyła się ubrać, gdy weszłam do pokoju stała już uśmiechnięta w czerwonej sukience. Wyglądała ślicznie. Częściej powinna się tak ubierać.
-Jejku jak ślicznie wyglądasz. –powiedziałam.
-Ty też nie gorsza. Dobra maleńka, siadaj bo mamy mało czasu. -powiedziałą pokazując mi krzesło przed sobą. Zajęłam wiec wskazane miejsce. –Hmm.. Malować Cie nie trzeba bo i tak jesteś piękna, ale coś zrobię zaraz z włosami.. Wiem! Loczki. Co ty na to?
-Okej. Mi pasuje. –I dziewczyna zabrała się do roboty. Moje włosy szybko się układają więc dużo czasu nie minęło i zaraz byłyśmy gotowe. Założyłyśmy buty. (buty kariny)
-Mój tato nas zawiezie.
-Aż tak daleko? –zapytałam .
-Nie, ale z zawiązanymi oczami byś nie doszła i to jeszcze na szpilkach.-dziewczyna się zaśmiała .
-Słucham?
-No… Tato! Już jesteśmy gotowe.
Zeszłyśmy na dół i udałyśmy się w stronę samochodu. Tata Kariny również za moment się pojawił. Wsiadłyśmy do samochodu i Karina wyjęła z torebki bandankę i nie słuchając moich protestów zawiązała mi oczy. Całą drogę mnie zagadywała a ja tylko przytakiwałam udając obrażoną.  Nagle poczułam że samochód się zatrzymał.
-Jesteśmy na miejscu. –powiedziała dziewczyna i pomogła mi wysiąść z auta. –Pa tato.
-Na razie dziewczynki, miłej zabawy.- Rzucił przez otwarte okno samochodu i odjechał. Karina rozwiązała chustę. Stałyśmy przed domem Olafa.

Przepraszam za zepsucie rozdziału. 
i dziękuję za 400 wejść. : * 
Ps. Nowe zdj Kariny. 
E.

2 komentarze:

  1. Śliczny blog, podziwiam to co piszesz. Pozdrawiam i obserwuję już twojego bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, nawet nie wiesz jak miło czytać takie komentarze. ;)

      Usuń