poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział piąty


Drzwi do salony były lekko przymknięte, weszłam bez słowa i zajęłam miejsce na fotelu.  Mama zerknęła tylko na mnie kątem oka i dalej wbiła wzrok w laptopa.
-Jednak przyszłaś. –przerwała ciszę.
-No. Chciałaś mi coś pokazać wiec jestem. Nie myśl tylko ze od razu mi przeszło i zaraz rzucę Ci się na szyję. –powiedziałam z lekką ironia w głosie.
-Dobrze. Popatrz.- powiedziała stawiając laptopa na stole i przesuwając go w moja stronę.
-Co to?
-Nasz dom.
-który?
-Ten który masz przed nosem.-zatkało mnie . Przed oczami miałam zdjęcie pięknego jednopiętrowego domu z ogrodem i garażem.
-Wow.- tylko na tyle było mnie stać.
-Podoba Ci się? –zapytała matka.
-No pewnie że mi się podoba. Jakoś nie mogę uwierzyć że za kilka dni będziemy tam mieszkać.
-Więc uwierz. –powiedziała obracając laptopa w swoją stronę. –Spójrz to jest plan domu. Na górze po lewej będzie twój pokój z własną łazienką i uwaga z garderobą! W końcu będziesz miała gdzie trzymać te wszystkie twoje ciuchy. Kwestie wystroju zostawiłam Tobie.
-Czyli będę mogła sama wybrać kolory ścian?
-Tak. Wszystko będzie w Twoich rękach.
-Nawet malowanie? –zapytałam z krzywą miną.
-Nie, tym zajmą się panowie od remontów.
-Uff… No dobra choć jeden plus przeprowadzki się znalazł. A tak w ogóle to jakie to miasto?  -Jestem mistrzem już tylko pięć dni do wyjazdu, a ja jeszcze nie wiem dokąd wyjeżdżam.  
-Sopot. Ale nie martw się nie w sama mym centrum. Jest to osiedle prawie nad samym morzem. –wyjaśniła mi.
-No dobra. Coś jeszcze? –zapytałam nie mając już ochoty siedzieć w salonie.
-Właściwie to nie. Jutro… ale to jutro.
-Yy… Co jutro?
-Zobaczysz. –powiedziała posyłając mi uśmiech, nie odwzajemniłam go. Wstałam i wyszłam. Nie powiedziałam jej o jutrzejszym dniu. Trudno, zrobię to jutro.  Zaskoczyła mnie tym domem. Był naprawdę cudowny. Własna łazienka i na dodatek garderoba! To był cud, szkoda tylko ze nie tu, w Ełku. Spojrzałam na zegarek była 18. Usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Kątem oka zerknęłam w bok i zauważyłam że stoją tam kartony. No tak, to mnie nie ominie. Niestety. Weszłam na facebook’a popisałam z ludźmi ze szkoły, poklikałam lubię to i postanowiłam obejrzeć jakiś film. Padło na „skazany na bluesa” kocham ten film. Oczywiście po raz setny beczałam jak bóbr. Około godziny 20 poszłam się umyć, a zaraz potem położyłam się do łóżka.
***
O godzinie 10 budzik bezczelnie mnie obudził. Wow długo spałam. Bardzo długo, ale to chyba dobrze. Mniej czasu spędzę włócząc się po domu i nie wiedząc co robić. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do kuchni zjeść śniadanie. Siedziała tam już moja mama i czytała jakieś gazety. No tak, przerwa w pakowaniu.
-Cześć. –przywitałam się bez entuzjazmu.
-Hej kotku. Chcesz śniadanie? –zapytała.
-Nie. Zjem płatki. –powiedziałam otwierając szafkę.-O ile je znajdę.-mruknęłam.- Nie przesadzasz z tym pakowaniem? Jeszcze cztery dni, a Ty już wzięłaś się nawet za jedzenie.
-Przestawiłam je tylko do drugiej szafki. – zajrzałam do szafki obok, rzeczywiście stały tam moje czekoladowe kuleczki. Wyjęłam też moją miskę, która na szczęście stała jeszcze na swoim miejscu. Jeszcze.  Wsypałam płatki do naczynia i zalałam mlekiem. Posadziłam tyłek na krześle pa przeciwko mamy. Nie miałam ochoty na rozmowę więc gdy coś do mnie mówiła kiwałam tylko głową lub wzruszałam ramionami. Odstawiając miskę do zmywarki odezwałam się.
-Idę dzisiaj do Kariny na noc. – nie pytałam czy mogę, bo i tak bym poszła.
-I dopiero teraz mi o tym mówisz? –zapytała.
-Haa! No o to nie powinnaś mieć raczej pretensji.  Sama ostatnio powiedziałaś mi tydzień przed przeprowadzką że będzie miała miejsce.
-Masz racje. Baw się dobrze.
-Dziękuje. –powiedziałam to i ruszyłam do swojego pokoju. W salonie stała już masa kartonów. Ten widok mnie dołował. Półki raptownie opustoszały. Zostały właściwie same meble. Pociągając nogami weszłam do swojego pokoju. Chwyciłam kosmetyczkę i wymaszerowałam do łazienki. Napuściłam do wanny gorącej wody, zrobiłam pianę i rozkoszując się ciepłem rozchodzącym się po moim ciele zanurzyłam się w wodzie.
Całkowicie straciłam poczucie czasu. Piana już dawno znikła. Czas więc wychodzić . Umyłam głowę i owinęłam się ręcznikiem.  Pochlapałam się moją ulubioną arbuzową mgiełką i podreptałam do pokoju. Zostało mi już tylko przygotować ciuchy. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać. Sporo to trwało, ale wybrałam w końcu blado różową sukienkę bez ramiączek oraz tego samego koloru szpilki. W czasie gdy wybierałam ciuchy moje włosy zdążyły już wyschnąć. Wybrałam więc jeszcze jakieś ciuchy na teraz i szybko się w nie ubrałam. Wykręciłam nr do przyjaciółki.
-Hej. Mogę być wcześniej, bo nudno. –powiedziałam gdy odebrała. Było już po godzinie 13.
-Już teraz?
-No może nie od razu, ale wcześniej niż 16.
-Jasne. Przychodź o której chcesz.
-Dzięki. –powiedziałam i rozłączyłam się. 


Nudny i tak właściwie o niczym. 
Przepraszam ; ) . 
Jutro next, bo już dzisiaj chyba nie wyjdzie.
E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz