Poniedziałkowy poranek. Już dwa dni minęły od feralnego wieczoru w
którym dowiedziałam się że wyjeżdżamy. Z
siedmiu dni do wyjazdu zrobiło się tylko pięć. Jednym słowem masakra. Od
piątkowego wieczoru prawie wcale nie rozmawiałam z mamą cały czas jestem na nią
wkurzona. Od soboty biega tylko po domu i się pakuje. Ja zostawiłam to wszystko na ostatnią chwile,
ponieważ postanowiłam jak najwięcej spędzić czasu z moimi przyjaciółmi. Dzisiaj
wybieramy się wspólnie na spacer. Wczoraj spędziliśmy cały dzień na plaży, było
fajnie. Odwalaliśmy jak zazwyczaj, jednak po każdym z nas było widać że nie jesteśmy
tacy jak zawsze.
W łazience próbowałam uwijać się jak najszybciej, byleby
tylko jak najwięcej czasu zachować dla przyjaciół. Po powrocie do sypialni szybko
zabrałam się za wybieranie ciuchów. Z tego co zauważyłam przez okno pogoda się
popsuła. Pochmurnie, wietrznie i na dodatek w nocy chyba padało. Pięknie.
Czyżby ktoś na górze przeżywał wraz ze mną? Wszystko możliwe. Wybrałam więc
szare poprzecierane rurki z obniżonym krokiem, niebieski top oraz przyduży
szary sweterek. Wskoczyłam szybko w
wybrane ciuchy. Na głowę nałożyłam mojego full capa z ciasteczkowym potworem. Złapałam za torbę i wyleciałam z pokoju jak strzała.
Zatrzymałam się w przedpokoju. Wsunęłam szybko nogi z moje najeczki również ciasteczkowym
potworem i z hukiem trzaskających drzwi wyleciałam z domu. Moja mama już chyba
do tego przywykła. Pod ‘naszym’ drzewem czekała już na mnie Karina. Przywitałyśmy się buziakiem i ruszyłyśmy w
stronę parku, gdzie mieli czekać na nas chłopcy. Daleko nie miałyśmy,
musiałyśmy przejść tylko przez nasze osiedle i pokonać jedno skrzyżowanie.
-Dziewczyny! Tutaj!- usłyszałyśmy znajomy głos gdy byłyśmy
już w parku. Chłopcy siedzieli na ławce, a właściwie na jej oparciu. Poszłyśmy
więc w ich stronę. Przywitałyśmy się z chłopakami. Ja z obojgiem tak samo,
Karina natomiast Olafa przywitała czułym pocałunkiem.
-Boże! Nawet tutaj! –odezwał się Gabryś i oboje zaczęliśmy się
śmiać. Ruszyliśmy w stronę naszej ulubionej lodziarni. Cały czas rozmawialiśmy
i śmialiśmy się. Gdy doszliśmy do małego przytulnego budynku, doszliśmy do
wniosku że wszyscy nie będziemy wchodzić. Weszli wiec tylko Karina i Olaf, a ja
i Gabryś usiedliśmy w ogródku przed lokalem.
-Jejku. Będzie mi was brakowało. –odezwałam się.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak mi… nam wszystkim będzie
Ciebie brakowało.
-Ja nie chce wyjeżdżać. –pożaliłam się przyjacielowi .
-Tośka słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
-Wal śmiało. –powiedziałam posyłając mu uśmiech.
-Chodzi o to że ja… -zaczął, ale nie dokończył bo nagle
wparowała Karina z Olafem z lodami dla mnie i Gabrysia.
-Dzięki. –powiedziałam biorąc lody od dziewczyny. –Więc co
chciałeś powiedzieć? –zwróciłam się do Gabrysia.
-Nie, nic ważnego.
-Spoko .
-Idziemy dalej czy zostajemy tutaj?- zapytał Olaf.
-Idziemy. –powiedzieliśmy wszyscy chórem po czym wstałam i
zasunęłam za sobą krzesło a zaraz po mnie zrobił to samo mój przyjaciel.
Łaziliśmy tak po mieście aż do 17. Potem rozdzieliliśmy się i
każdy z nas wrócił do domu.
-Ej. Mam pomysł na jutro. –odezwała się Karina gdy byłyśmy
już prawie pod domem.
-Jaki?
-Nie ważne. Tylko ubierz się ładnie.- powiedziała dziewczyna
z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
-Ej co Ty kombinujesz? Masz mi powiedzieć! –zarządałam przeszywając
ja wzrokiem.
-No zaiste. Mówiłam już nie ważne. Pa. Do jutra.- powiedziała
ściskając mnie za szyję i udała się do siebie.
***
Wślizgnęłam się do domu niemal bezszelestnie. Ściągnęłam buty
i ruszyłam w stronę mojej sypialni. Cicho nacisnęłam na klamkę i pchnęłam
drzwi. Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam siedzącą przy moim biurku mamę. Postanowiłam zachować się
chamsko i po prostu ja zignorowałam.
-Przyniosłam Ci kartony. –przerwała cisze rodzicielka.
-Aha. Fajnie. –rzuciłam.
-Kochanie. Chyba nie będziesz gniewać się na mnie całe
życie. –nie odezwałam się. Usiadłam na łóżku plecami do matki i udałam że jej
nie słyszę. – Dobrze już idę. Jeśli Ci przejdzie to przyjdź do mnie, chcę Ci
coś pokazać. –powiedziała to i wyszła. Zachowałam
się chamsko i byłam tego świadoma, ale ona też nie zachowała się w stosunku
mnie fair mówiąc mi o tym w ostatniej chwili. Wstałam z łóżka i podeszłam do
szafy. Karina kazała jutro się ładnie ubrać. Ładnie to znaczy? Postanowiłam do
niej zadzwonić.
-Cześć Tosia. –usłyszałam w słuchawce głos dziewczyny.
-Hej. Mówiąc „ubierz się ładnie”, co miałaś na myśli? –Karina
zaczęła się śmiać.
-Na pewno nie dresy, dżinsy czy cos w tym stylu.
-Sukienka?
-Tak! Trafiłaś w dziesiątkę.
-Dobra, to coś wymyślę. A mogę wiedzieć o której zaczyna się
ten twój „pomysł”?
-Tak. O 16 masz być u mnie z torbą z rzeczami, mamie mówisz
że jest nocka okej?
-Okej. To pa.
-Pa. –Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Postanowiłam
że sprawę ciuchów zostawię na jutro. Teraz musiałam pomyśleć co z mamą. Nie
przejdzie mi tak łatwo, jednak ciekawiło mnie co chciała mi pokazać. Wyszłam
wiec z pokoju i ruszyłam do salonu gdzie siedziała mama z laptopem na kolanach.
No wiec jest i czwarty rozdział. ; )
Właściwie dzisiaj dopiero drugi dzień a już 200 wyświetleń dzięki ; * .
I dzięki za komentarze, oceny (nawet tą jedną ndst xd) i obserwowanie. ;>
E. ;p
ŚWIETNY ROZDZIAŁ . UUU ... ROBI SIĘ CIEKAWIE . CZEKAM NA NEXT'A
OdpowiedzUsuńNo, no fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńTen przyjaciel Tosi chyba się w niej zakochał ;D
36 year-old Account Coordinator Dolph Kesey, hailing from Gravenhurst enjoys watching movies like My Gun is Quick and Gardening. Took a trip to Mausoleum of Khoja Ahmed Yasawi and drives a Sonata. mozesz szukac tutaj
OdpowiedzUsuń