sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział trzydziesty


Mój budzik po raz kolejny natrętnie grał nad moim uchem usiłując mnie obudzić. Zdając się tylko i wyłącznie na mój zmysł dotyku wyszukałam ręką telefon i wyłączyłam irytujący dzwonek. Niechętnie rozchyliłam jedną powiekę i rzuciłam okiem na zegarek, wskazywał 9:30.
-No cóż kochana. Dość tego obijania, pora zacząć się szykować. -powiedziałam sama do siebie i z zamkniętymi oczami usiadłam na łóżku przeciągając się ospale. Spuściłam nogi za łóżko i wsunęłam stopy w mięciutkie kapcie. Nagle po pokoju rozległo się ciche pukanie i za chwilę drzwi się uchyliły a do mojego pokoju zajrzał Bartek, który jakiś czas temu wprowadził się do nas wraz z Wojtkiem.
-Wstałaś?- zapytał lekko, prawie nie słyszalnie ospałym tonem.
-Tak, tak. -powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-To ubieraj się i schodź na dół, Twoja mama przygotowuje nam śniadanie.
-Okej.
Chłopak zamknął za sobą drzwi a ja udałam się do garderoby, skąd wzięłam granatowe rurki, oraz koszulę w pudrowo różowym kolorze. Leniwie naciągnęłam na siebie każdy element mojego ubioru, po czym udałam się do kuchni. W pomieszczeniu zastałam Bartka i mamę siedzących przy stole zastawionym przysmakami. Usiadłam koło chłopaka i nie zastanawiając się nad wyborem śniadania nasypałam sobie do miski płatków i zalałam je ciepłym mlekiem. Wlałam też do szklanki soku pomarańczowego i od razu pociągnęłam ogromnego łyka.
-Który dzisiaj jest? -zapytała mama, która konsumowała posiłek nad jakimiś papierami.
-Dwudziesty drugi listopada. Tak mi się wydaje. -odpowiedział Bartek, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Dziękuję. –odezwała się moja rodzicielka i nabazgrała coś (zapewne datę) w rogu kartki.
Po skończonym posiłku odstawiam naczynia do zmywarki, podziękowałam mamie buziakiem i udałam się z powrotem na górę. W pierwszej kolejności podeszłam do łóżka, które wyglądało jak istne pobojowisko i zaczęłam szukać telefonu przetrzep ując moją pościel. Gdy zguba się znalazła niemalże idealnie posłałam moje legowisko i przysiadłam na nim na chwilę, żeby odczytać wiadomość, która czekała na mnie w pamięci mojego telefonu. Nadawcą był Adam.
Dzisiejsze zajęcia odwołane, ale spacer nadal aktualny. :D
Cieszę się, a o której? –odpisałam, a na odpowiedź, nie musiałam czekać długo.
O 12 będę pod Twoim domem. ; )
Czekam :*
Miałam tak dużo czasu na przygotowania. Postanowiłam więc od razu się umyć, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Z największą dokładnością wyszorowałam ząbki i umyłam twarz po czym nie wiedząc co ze sobą zrobić chwyciłam za telefon i wykręciłam numer Kornelii.
-Tak? –usłyszałam głos przyjaciółki po kilku sygnałach oczekiwania.
-Masz ochotę na film? –zapytałam.
-Chętnie, aczkolwiek aktualnie nie mam jak, bo siedzę z Gabrysiem.
-Skoda, bo mam dwie godziny wolne i pomyślałam że może byś wpadła i we trójkę obejrzelibyśmy jakąś dobrą ekranizację. –powiedziałam naprawdę rozczarowana.
-Przepraszam, ale sama rozumiesz.
-Jasne, jasne. Wycałuj ode mnie malucha, a ja lecę błagać Bartka, żeby znalazł dla mnie trochę czasu. –zaśmiałam się.
-Okej. Pa.
-Pa. –rozłączyłam się i rzuciłam telefon na pufę.
Opuściłam pokój, kierując się do pokoju obok. Zapukałam dwa razy po czym nacisnęłam za klamkę i wślizgnęłam się do pomieszczenia, nieco mniejszego niż mój pokój. Ściany pomalowane tu były na życzenie lokatora w kilku odcieniach granatu.
-Braciszku? –zapytałam przesłodzonym tonem robiąc minkę niewinnego dziecka. Chłopak zaczął się śmiać i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Czyżbyś czegoś ode mnie chciała, siostrzyczko? –zapytał szczególnie podkreślając ostatnie słowo.
-No tak jakby... –zaśmiałam się. –Obejrzał byś ze mną jakiś film? Proszę... Bo mam strasznie dużo czasu i nie wiem co z nim zrobić. To jak?
-Spoko, a co konkretnie?
-Wybór pozostawiam tobie.
Bartek oczywiście wybrał horror, ale ja nie narzekam na ten gatunek filmowy. Jakoś nie mam do niego wstrętu, ani szczególnie mnie to nie przeraża. Uważam ze dobrze jest czasami poczuć dreszczyk emocji. Aczkolwiek ten film nawet mnie trochę rozśmieszył. Nie ma to jak zmutowane dziwadła jedzące ludzi. Gdy tylko ukazały się napisy końcowe usłyszałam dźwięk sms’a. Rzuciłam się w stronę łóżka, oczywiście była to wiadomość od Adama.
Za 2 minuty, będę na miejscu.
-Dwie minuty?! –niemalże wykrzyknęłam. Przecież nie byłam jeszcze gotowa. Zaczęłam latać po pokoju i zbierać najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Bartek rozsiadł się wygodnie na moim łóżku i najwidoczniej miał ze mnie niezły ubaw.
-Bardzo zabawne! –krzyknęłam zbierając włosy w kucyk. Zapięłam ostatni guziczek koszuli i rozprostowałam ją. Przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu w lustrze. Pochlapałam się moim ulubionym zapachem i byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam moją torbę oraz telefon lezące na biurku i gestem wyprosiłam zadowolonego Bartka z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam na dół. W przedpokoju założyłam na nogi moje brązowe botki na lekkim koturnie oraz swój czarny płaszczyk.
-Wychodzę! –krzyknęłam otulając się mięciutkim szalikiem.
-Cześć! –usłyszałam głos mamy dochodzący z salonu. –Pamiętaj, że o 17 masz być w domu!
-Tak, mamo pamiętam! Uroczysta kolacja o 17. Pa! –chwyciłam leżące na szafce rękawiczki i wymaszerowałam na podwórko, gdzie czekał już na mnie uśmiechnięty Adam.
-Hej. –przywitałam się podchodząc bliżej.
-No witam panią. –powiedział chłopak przytulając mnie.
-Długo musiałeś czekać?
-Nie no coś Ty, tylko kilka minut. –powiedział i uśmiechnął się zawadiacko. Ruszyliśmy w stronę parku rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie Adam bez słowa się zatrzymał i rozejrzał się dookoła. –Poznajesz to miejsce?
-No, tak. Praktycznie codziennie tędy chodzę, a co?
-To tutaj pierwszy raz się spotkaliśmy.
-Faktycznie. To tutaj na ciebie wpadłam. –powiedziałam zaskoczona tym, że od razu się nie domyśliłam.
-Wiesz, od razu zauważyłem w tobie coś wyjątkowego... I najwidoczniej się nie pomyliłem, bo Ty jesteś wyjątkowa.
-Przyznaję, że mnie też coś do Ciebie ciągnęło od samego początku. Tego dnia często o Tobie myślałam.
Staliśmy przez chwilę na środku chodnika uśmiechając się do siebie i po prostu nic nie mówiąc. W jego oczach tańczyły radosne promyki. Przesunął się bliżej mnie i złapał mnie za ręce. Mój oddech przyśpieszył, tak samo jak serce. A potem wszystko potoczyło się tak szybko. Przybliżyliśmy się do siebie tak że nasze twarze dzieliły tylko milimetry, mieliśmy gdzieś mijających nas przechodniów i to że wlepiają w nas swoje ciekawskie spojrzenia. Liczyliśmy się tylko my. Adam delikatnie, aczkolwiek pewnie złożył na moich ustach pocałunek. Byłam w siódmym niebie. Gdy nasze wargi się rozdzieliły uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam oczy zaglądając w jego piękne niebieskie tęczówki, które teraz promieniały. Trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę paku. Milczeliśmy, jednak to była przyjemna cisza przepełniona radością, dwóch zakochanych w sobie osób. Czy to właśnie jest miłość? Jeśli tak, to mam nadzieję, że się nigdy nie skończy, ponieważ jest to bardzo przyjemne uczucie. Gdy doszliśmy do parku udaliśmy się do altanki, która akurat świeciła pustką. Posiedzieliśmy tam rozmawiając o różnych rzeczach patrząc się sobie cały czas prosto w oczy. Były nawet momenty, w których po prostu siedzieliśmy szczerząc się do siebie jak dzieciaki, tak po prostu, bez żadnych zbędnych słów. Najzwyczajniej ciesząc się sobą. Jednak wszystko co dobrze szybko się kończy i zaraz musieliśmy się zbierać.
-Nie chcę się żegnać. –powiedziałam gdy staliśmy już pod domem.
-Ja też nie. Mam pytanie...
-Tak?
-Czy my... czy Ty nie masz nic przeciwko, abyśmy od dzisiaj zostali oficjalnie parą? –zapytał, a gdy ja się nie odzywałam dodał szybko –jeśli nie chcesz, to okej, zrozumiem.
-Chcę, chcę... no jasne że chcę. Tylko trochę mnie zaskoczyłeś.
Adam nic więcej nie powiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach drugi już tego dnia pocałunek.
-Kocham cię –szepnął mi w włosy i pocałował w głowę. Czułam się w jego ramionach bezpieczna i naprawdę, nie miałam najmniejszej ochoty się z nim żegnać.
-Ja ciebie też. – powiedziałam i spojrzałam mu głęboko w oczy po czym dałam buziaka prosto w usta. Wyślizgnęłam się z jego objęć i pomachałam oddalając się w stronę drzwi. Wpadłam do domu i pierwsze co zrobiłam to przejrzałam się w lustrze, byłam cała czerwona, tylko trudno stwierdzić czy było to spowodowane zimnem, czy może emocjami.
Teraz jeszcze czekała mnie kolacja z domownikami, a potem musiałam koniecznie pogadać z przyjaciółmi.
-Wróciłam!- krzyknęłam rozpinając płaszczyk. Mama wyjrzała z kuchni wycierając dłonie.
-Rozbierz się umyj ręce i choć mi pomóc.
-Jasne, jasne.
Powiesiłam na wieszaku płaszczyk oraz ściągnęłam z nóg buty i schowałam je do szafki. Torbę rzuciłam na szafkę i ruszyłam w stronę łazienki. Zaspokoiłam swoja potrzebę fizjologiczną, w cieplutkiej wodzie umyłam dłonie oraz jeszcze raz przejrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Rumieńce już prawie zniknęły z moich policzków jednak uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Wytarłam ręce z ręcznik wiszący nieopodal umywalki i opuściłam pomieszczenie. W kuchni mama krzątała się przy garnkach.
-Możesz przygotować stół? –zapytała gdy wyczuła moją obecność.
-No pewnie. –powiedziałam i od razu zabrałam się do roboty. Na stole leżały potrzebne mi do tego rzeczy przygotowane przez mamę. Rozłożyłam na blacie idealnie wyprasowany biały obrus obszyty czerwoną niteczką. Przez środek stołu ustawiłam szlaczek z malutkich, zapachowych świeczek, które pożyczyłam ze swoich zapasów. Przy każdym z talerzy starałam się idealnie równo poukładać sztućce. Na koniec zostało mi to co lubiłam najbardziej, a mianowicie złożenie serwetek, były one czerwone, postanowiłam więc składać je w małe różyczki i umieszczać w kieliszkach do wina, służących także dla mnie i Bartka jako naczynie do napoi bez alkoholowych.
-I voila. –powiedziałam gdy uznałam ze moje prace dobiegły końca. Mama obróciła się, aby obejrzeć efekt i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Wow! Jest świetnie córciu. Spisałaś się na medal. –powiedziała wyraźnie zadowolona.
-Dziękuję, dziękuję. –zaśmiałam się kłaniając teatralnie. Mama zachichotała po czym spojrzała na zegarek.
-Gdzie on się podziewa? –westchnęła i oparła się o szafkę tym samym odwracając się do mnie przodem. Dopiero teraz zauważyłam jak pięknie moja rodzicielka wygląda. Miała na sobie uroczą granatową sukienkę z koronkowym dekoltem i wziewnym dołem. Włosy upięła w eleganckiego koka.
-Mamo, wyglądasz ślicznie.
-Masz rację Tosiu, Twoja mama wygląda cudownie. –usłyszałam za sobą męski głos i aż podskoczyłam. –Przepraszam za spóźnienie. –powiedział Wojtek i podchodząc do mamy wyciągnął za pleców piękny bukiet czerwonych róż. Oparłam się o ścianę i ciesząc się jak małe dziecko przyglądałam się im.
-To dla pani. –mężczyzna wręczył mamie kwiaty i namiętnie pocałował ją w usta, od razu przypomniało mi to pocałunek Adama. Jego delikatne wargi łączące się z moimi. Przejechałam palcem po ustach przypominając sobie najdrobniejsze szczegóły i głęboko westchnęłam. Wojtek obrócił się, podszedł kilka kroków w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę w której trzymał śliczną czerwoną różyczkę.
-A to dla ciebie. –powiedział uśmiechnięty a ja chwyciłam kwiatek delikatnie, tak jakbym bała się skaleczyć jednym z jego ostrych kolców i uprzejmie podziękowałam odwzajemniając ciepły uśmiech. Mama w tym czasie wstawiła swój bukiet do wazonu. Już dawno nikt o nią tak nie dbał. Cieszyłam się że znalazł się ktoś taki jak Wojtek i pomyśleć że jeszcze trzy miesiące temu nie potrafiłam go zaakceptować.
-To ja pójdę na górę po Bartka. –zaoferowałam i nie czekając nawet na odpowiedź zakochanych popędziłam na górę. W pierwszej kolejności wpadłam do mojego pokoju i chwyciłam wazonik stojący na szafce. Wlałam do niego wody i umieściłam w nim różę. Postawiłam naczynie z kwiatem na biurku i ruszyłam do pokoju Bartka. Wpadłam do niego zapominając o pukaniu Chłopak leżał na łóżku z słuchawkami na uszach i nawet nie usłyszał mojego wejścia. Lola która leżała obok niego zerwała się i rzuciła uradowana w moim kierunku merdając ogonkiem, przez co Bartek zauważył moja obecność i szybko się podniósł jednym ruchem ściągając słuchawki.
-Chodź. Kolacja, a właściwie to kolacjo-obiad czeka. –powiedziałam .
-Idę, idę. –rzucił słuchawki na poduszkę, błyskawicznie wstał z łóżka i podszedł do mnie gestem pokazując, abym szła przodem. Posłuchałam się go i za chwile oboje byliśmy na dole gdzie na stole czekały już na nas parujące talerze. Apetyczne zapachy sprawiły, że w jednej chwili poczułam się potwornie głodna. Zajęłam miejsce naprzeciwko Wojtka, a obok mnie usiadł Bartek.
-Smacznego. –powiedziała mama i wszyscy zabraliśmy się za posiłek. Mama przygotowała panierowany schab z pomarańczą, ziemniaczki z koperkiem oraz pyszna surówkę z marchewką.
-Słuchajcie –rzekł Wojtek chwytając butelkę wina oraz korkociąg. –Mamy wam coś do powiedzenia. –Otworzył wino i nalał, najpierw mamie, później sobie. Bartek przedrzeźniając ojca chwycił za sok jabłkowy i nalał do kieliszków najpierw mi, a potem sobie, robiąc przy tym bardzo teatralne gesty. Zaśmieliśmy się, ale szybko na powrót staliśmy się poważni i skupiliśmy uwagę na mężczyźnie. –Otóż… -ciągnął dalej –chcemy się pobrać.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Bardzoooo długi mi wyszedł, chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga. :) Ale chyba tylko to mi się w tym rozdziale podoba, bo wydaje mi się, że jeśli chodzi o fabułę to trochę go zepsułam ; ( . No, ale ocenę zostawiam wam. Kolejny rozdział Być może już za tydzień, a może nawet w tym tygodniu mi się uda? Zobaczymy. Aczkolwiek nie wiem czy jest jeszcze jakikolwiek sens go pisać, bo po 1 nie wiem czy mam dla kogo to pisać, a po 2 to jakoś mi się ostatnio to wszystko nie klei. Ale z drugiej strony to chciałabym doprowadzić tego bloga do końca, a muszę przyznać że już nie daleko. A gdy zakończę przygodę z tym opowiadaniem, mam zamiar na poważnie wziąć się za pisanie, czegoś zupełnie innego. Ale nie będę tego publikować na żadnym blogu. Pomysł już jest, rodzina twierdzi ze to bardzo dobry pomysł, mam tylko nadzieję ze wypali. 
Buziaki. 
-E.

6 komentarzy:

  1. Moe! Aż mam gęsią skórkę xd bardzo ciekawy styl wypowiedzi masz ^.^ A i masz teraz piękne tło! tak zimowo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no , niewiem jak możesz mówic że nie ma kto tego czytac ! Chyba żartujesz ..masz tyle czytelników , tylko jest ich coraz mniej jak rzadko piszesz . Więc może poczekaj jeszcze z tym bliskim zakończeniem bloga bo teraz jeszcze nie warto . Pomyśl ile poświęciłaś czasu na niego i ile dostałaś miłych komentarzy . Wydaję mi się że nie warto teraz tego wszystkiego niszczyc :) Pozdrawiam i będę czytac do końca <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o to chodzi.. Zakończenie i tak nastąpi niedługo, ponieważ pomysły na historię Tośki się kończą, a pomysł na nowe 'coś' już od dawna siedzi w mojej głowie. A kilku rzeczy nie chcę ciągnąć ponieważ w 2 semestrze koniecznie muszę wziąć się za naukę.
      Przepraszam ; (
      Ale obiecuję że jeszcze minimum 3 rozdziały pojawią się na pewno . ; )

      Usuń
    2. No tak to zrozumiałe ale jakoś ci wybaczę :P Piszesz na tyle świetne rozdziały że to jest do zniesienia <3

      Usuń
  3. Ach , fajny , fajny blog ! < 33
    Kocham świeczki zapachowe ;d
    Czekam na nn ! ; *
    No , długi ! ♥

    PS : Serdecznie zapraszam na pół świąteczny rozdział na http://another-story-twilight.blogspot.com/2012/12/second-life-first-love.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog <3
    Zapraszam na swój może też ci się spodoba?!
    http://przecietnej-nastolatki-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń