Dzisiaj
wreszcie zdobyłem się na odwagę. Powiedziałem jej. Wyznałem jej moje uczucia i
teraz trochę tego żałuję. Czuję że tym wyznaniem mogłem stracić przyjaciółkę,
która była także moją miłością. Pierwszą i możliwe że ostatnią. Wszyscy próbują
wmówić mi że to tylko ‘szczeniackie zauroczenie’, oraz tłumaczą mi że będzie
inna, lepsza. Lepsza? Możliwe, ale nie w moich oczach. Dla mnie to ONA zostanie
tą najlepszą. Przy niej czuję się inny. Czuję się wyjątkowy. To Tosia sprawia,
że chcę żyć. Ba, ja dzięki niej pokochałem życie. Wiem, że ktoś czytając to
pomyśli sobie ‘głupi, zauroczony nastolatek, któremu wydaje się że wie co to
prawdziwa miłość’. Szczerze? Nie przeszkadzałoby mi to. Nie liczę się bardzo ze
zdaniem innym, niech myślą co chcą. A po za tym przecież piszę to dla siebie i
NIKT nie ma pojęcia o istnieniu tego ‘pamiętnika’.
Czytałam
to, a po moich policzkach łzy ciekły strumieniami. Nie mogłam powstrzymać ich
żadnym sposobem. Nie znałam mojego przyjaciela od tej strony, nigdy nie
pomyślałabym że może on prowadzić pamiętnik. Zamknęłam zeszyt i wrzuciłam go do
kartonu. Miałam już dosyć łez jak na jeden dzień. Czułam ze jeszcze trochę i
się odwodnię. Usłyszałam ciche pukanie,
drzwi uchyliły się a w progu pojawił się Bartek.
-Nie
przeszkadzam? –Zapytał. Zacisnęłam wargi żeby nie wybuchnąć szlochem i kiwnęłam
przecząco głową. Bartek wszedł i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na łóżku obok
mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i głośno westchnęłam.
Dopiero teraz doszło do mnie że jutro powinniśmy wracać do Sopotu, a pogrzeb
będzie pewnie dopiero w środę. Nie mogłam się na nim nie pojawić, jednak moja
mama w poniedziałek musiała iść do pracy, Wojtek także, a ja i Bartek mieliśmy
szkołę. Co teraz? Jak to wszystko pogodzić? kolejny raz głośno westchnęłam
otarłam wilgotne od łez policzki i postanowiłam na razie o tym nie myśleć.
Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy mojemu przyszłemu bratu. Uśmiechnął się do
mnie pocieszająco.
-Dziękuję.
-Szepnęłam i spróbowałam się uśmiechnąć, jednak mi nie wyszło.
-Nie masz
za co dziękować. -powiedział czule.
-Ależ mam.
Gdyby nie ty... -przerwałam, ponieważ ścisnęło mnie w gardle. mocno go
przytuliłam nie dodając już ani słowa. Chłopak odwzajemnił mój uścisk i
pocałował mnie w czubek głowy. Było mi tak dobrze w jego ramionach że nawet nie
wiem kiedy zasnęłam.
***
Obudził
mnie odgłos szkła uderzającego o podłogę i rozbijającego się w drobny mak.
Rozejrzałam się zdezorientowana po pokoju. Zegarek wskazywał 8:30. Na podłodze
obok mojego łóżka słodko spał Bartek, założyłam iż on nie usłyszał hałasu,
który mnie obudził. Spojrzałam na siebie. Leżałam w ciuchach w których wczoraj
chodziłam. Wtedy mnie olśniło. Zasnęłam w ramionach mojego przyjaciela,
zmęczona ciągłym płaczem. Wygramoliłam się z łóżka, uważając na to żeby nie
obudzić Bartka. Wyjęłam z walizki czystą bieliznę, rurki, oraz bokserkę i po
cichu udałam się do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorące
kropelki bez trudu zmywały ze mnie brud oraz pot. Chciałam żeby z tą samą
łatwością zmyły ze mnie także wszystkie wspomnienia które cały czas majaczyły
mi przed oczami. Wspomnienia wczorajszego dnia, jak również wspomnienia z
dalszej przeszłości. Chciałam żeby dały mi spokój choć na chwilę, żebym mogła
od nich odpocząć i zając się czymś innym, jednak nie dawały za wygraną, a ja w
końcu bezsilnie się poddałam. Wyszłam z kabiny zawijając się ręcznikiem i
stanęłam przed lustrem. Moja cera nadal była niezdrowo blada, oczy podkrążone,
jak gdybym nie spała dwie doby. Moje szare tęczówki emanowały smutkiem a białko
otaczające je było wypełnione mnóstwem czerwonych 'niteczek'. Wzięłam głęboki
wdech i rozpuściłam włosy, które były już strasznie przetłuszczone. Wsadziłam
więc głowę pod kran i umyłam je. Później opłukałam twarz zimną wodą i
wyszorowałam zęby. Włożyłam przygotowane wcześniej ciuchy i opuściłam
pomieszczenie z turbanem na głowie. Bezszelestnie wślizgnęłam się do pokoju.
Okazało się że Bartek już nie śpi. Siedział na materacu przecierając oczy. Gdy
mnie ujrzał uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam uśmiech, mając nadzieję, że
tym razem wyglądał jak uśmiech, a nie jak dziwny grymas.
-Cześć.
-Odezwałam się lekko zachrypniętym głosem składając zdjęte z siebie ubrania i
chowając je do walizki.
-No hej
-powiedział ziewając. –Jak się czujesz?
-Ehh… Bez
ogromnych zmian... Cały czas myślę o tym co się wczoraj stało i nadal nie mogę
w to uwierzyć. -powiedziałam łamiącym Się głosem. Przygryzłam dolną wargę, żeby
nie płakać od samego rana i policzyłam do dziesięciu. Gdy już mi trochę
przeszło uśmiechnęłam się lekko do przyjaciela. Odwzajemnił uśmiech i zaczął
podnosić się z podłogi. Podszedł do szafy w której stała jego torba i wyjął z
niej spodnie i koszulkę oraz kolorową koszulę w kratę. Zrozumiałam ze pewnie
będzie chciał się przebrać więc wyszłam z pokoju.
-Chcesz coś
na śniadanie? -Zapytałam w progu.
-Nie,
dziękuję poradzę sobie. -powiedział z uśmiechem ściągając z siebie koszulkę w
której spał. Przez co stał teraz na środku pokoju w samych bokserkach w misie.
Tak, Bartek spał w bokserkach w MISIE. Oblałam się rumieńcem gdy zorientowałam
się że stoję w drzwiach sypialni i przyglądam się chłopakowi w samych
bokserkach. Bartek się zaśmiał a ja speszona jak najszybciej opuściłam pokój
zamykając za sobą drzwi. Ten incydent poprawił mi nie co humor i choć na chwilę
wspomnienia opuściły mnie. Weszłam do kuchni w której siedziała mama z Wojtkiem
rozmawiając ściszonymi głosami. Pod stołem przy nogach Wojtka smacznie spała
Lola, która od razu wyczuła moje pojawienie się w pomieszczeniu. Najwidoczniej
była bardzo zmęczona, bo tylko otworzyła oczy i nie podnosząc się z posadzki
zamerdała ogonkiem.
-Cześć
gołąbeczki. -przywitałam się z siedzącą parą wchodząc do kuchni. Mama spojrzała
na mnie z uśmiechem, chyba zauważyła że się trochę rozpromieniłam. No
cóż, trudno było tego nie zauważyć na moich ustach widniał lekki uśmieszek, a
do tego nazwałam ich 'gołąbeczkami'.
-Cześć
córciu. -odparła rodzicielka. -Zrobić Ci coś do jedzenia?
-Nie,
dziękuję sama się obsłużę. -powiedziałam i podeszłam do szafki, aby wyjąć z
niej miskę. -A wy tu wojnę na talerze robiliście? -zapytałam wsypując trochę
płatków do naczynia.
-Nie.
-zaśmiał się Wojtek. -Twoja mama uparła się że to ona zrobi dziś śniadanie i z
roztargnienia zamiast umieścić talerz na szafce, wraz z całą zawartością
wylądował on na podłodze.
Oboje się
zaśmialiśmy, a mama wywróciła oczami. Zalałam płatki mlekiem i usiadłam do
stołu. Za chwilę w kuchni pojawił się także Bartek. Jemu mama też zaproponowała
śniadanie, a on również odmówił. Może bał
się o nasze talerze? –pomyślałam. Wojtek jakby czytał mi w myślach zachichotał
a ja uśmiechnęłam się i zaczęłam rozgniatać łyżką lekko już rozmoknięte płatki.
Kolejna fala wspomnień znów wtargnęła w mój umysł głośno westchnęłam, zwracając
tym na siebie uwagę wszystkich domowników. Zignorowałam pytające spojrzenia.
Spuściłam głowę w dół i przymknęłam powieki. Zaczęłam powtarzać sobie słowa
Rafała 'pamiętaj, że Gabryś nie chciałby
żebyśmy przez niego płakali'. Nie
będę. Dam radę. -powtarzałam sobie w myślach. -Będę silna i przestanę płakać. Zrobię to dla niego. Otworzyłam oczy
i podniosłam głowę. Dokończyłam jeść płatki i odstawiłam miskę do zlewu. Oparłam
się o szafkę i spojrzałam na mamę.
-Mamo?
Musimy uzgodnić sprawę pogrzebu. -zaczęłam.
-Tak wiem,
już o tym rozmawialiśmy. -spojrzała na swojego partnera i znów na mnie. -Wojtek
i ja musimy iść jutro do pracy, a wy do szkoły więc dzisiaj wrócimy do Sopotu.
-Ale ja
muszę tam być. Nie mogę ominąć ostatniego pożegnania z moim przyjacielem.
-Wiem,
rozumiem i właśnie dlatego postanowiłam że wezmę wolne na dzień poprzedzający
pogrzeb i na dzień pogrzebu i przyjedziemy tu kochanie.
-Dziękuję.
To dla mnie bardzo ważne mamo. -przytuliłam kobietę i pocałowałam w policzek.
Miałam ochotę znów się rozpłakać, ale przecież coś przed chwilą postanowiłam.
-Pomyślałam
że może zabierzemy też ze sobą Bartka -mama spojrzała na chłopaka -zauważyłam że
bardzo dobrze się dogadujecie, a w ten czas będzie potrzebny Ci dobry
przyjaciel. Masz tu też Karinę, ale sądzę że towarzystwo Bartka również bardzo
Ci się przyda.
-Jasne
-powiedziałam uśmiechając się do bruneta. -O której jedziemy do Sopotu?
-skierowałam to pytanie bardziej do Wojtka.
-Jeszcze do
końca nie wiemy, ale chyba około trzynastej. -odezwał się wreszcie blondyn.
-Także
możesz się jeszcze spokojnie spotkać z Kariną. -powiedziała mama, która znała
mnie tak dobrze, że chyba zaczynała czytać mi w myślach. Posłałam jej ciepły uśmiech
i wyszłam z kuchni. Udałam się do pokoju gdzie spod poduszki wyjęłam telefon.
Po odblokowaniu klawiatury na wyświetlaczu pojawił się napis '2nowe wiadomości'
wcisnęłam przycisk 'otwórz' by ujrzeć treść sms'ów. Pierwszy był od Rafała:
'Tosiu,
pogrzeb Gabrysia odbędzie się w czwartek o godzinie 12'
Głośno
westchnęłam i przysiadłam na brzegu łóżka. Nadawcą drugiej wiadomości była
Karina.
'Hej. O której wracacie do Sopotu, zdążymy się jeszcze dzisiaj spotkać?'
Spojrzałam na zegarek, była 9:36. Nie czekając odpisałam obu moim korespondentom. Po chwili dostałam odpowiedź od Kariny. Miałyśmy spotkać się za 15 minut pod 'naszym' drzewem. Schowałam telefon do kieszeni, chwyciłam moja bluzę i udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to turban na głowie. Zupełnie o nim zapomniałam. odwinęłam ręcznik i odwiesiłam go na wieszak. Rozczesałam suche już włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Skorzystałam jeszcze z kibelka i opuściłam toaletę. Z korytarza krzyknęłam do przyszłego brata.
-Bartek?
Idziesz ze mną? -zapytałam. Chłopak za chwilę pojawił się w korytarzu.
-Nie, nie
chcę wam przeszkadzać. -powiedział.
-Coś Ty, nie
będziesz przeszkadzał.
-Nie,
idźcie same. Posiedzę tu z tatą i Agnieszką. - uśmiechnął się.
-No dobrze,
ale jeśli byś zmienił zdanie. To pisz, dzwoń czy coś. -powiedziałam zakładając
drugiego trampka.
-Jasne.
-dodał z uśmiechem.
-To pa.
-pożegnałam się znikając za zamykającymi drzwiami. Szybko pokonałam schody i za
chwilę byłam już na dole. Na dworze było chłodno i pochmurno. Pogoda w
porównaniu z wczorajszą za dnia zmieniła się diametralnie. Słońce które wczoraj
przyjemnie grzało, dziś schowało się za grubą warstwą ciemnych chmur. Świat
spowiła gęsta, mleczna mgła, a moimi włosami targał niemiły, zimny wiatr. Taki
sam jak wczoraj podczas wieczornego spotkania z Rafałem. Zbliżając się do
drzewa zauważyłam opierającą się o niego sylwetkę. Gdy podeszłam jeszcze bliżej
rozpoznałam moją przyjaciółkę. Odwróciła się i rzuciła mi się na szyję. Głośno
łkała ściskając mnie za szyję. Mocno ją przytuliłam, a po moich policzkach
także zaczęły spływać łzy. Pierwsze łzy tego dnia. Dziewczyna odsunęła się ode
mnie i wytarła rękawem oczy zapuchnięte od łez.
-Karina, nie
powinnyśmy płakać. -powiedziałam ocierając wilgotne policzki.
-Ale... ale
jak? Przecież to był nasz przyjaciel... -wypowiedziała te słowa ledwo
słyszalnym głosem.
-Tak, był i
w naszych sercach pozostanie nim na zawsze, ale on nie chciałby abyśmy się
odwodniły z jego powodu. Więc uspokój się. Zamknij oczy weź głęboki wdech i
policz w myślach do dziesięciu -dziewczyna zrobiła tak jak powiedziałam. Ścisnęła
powieki, wzięła głęboki wdech i jeszcze jeden i za chwile otworzyła oczy już
znacznie spokojniejsza. -Widzisz, mi tez to pomogło, a teraz idziemy do mnie,
bo inaczej zaraz zamarznę. -Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i ruszyłyśmy w
stronę mojego domu.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Przepraszam
Was za to że musieliście tyle czekać. Czuje że zepsułam ten rozdział i
za to też Was ogroooomnie przepraszam. Kontynuowałam bloga Rysa Na Szkle
i jakoś wciągnęłam się w jego pisanie, a tego odłożyłam na dalszą
półkę. Właściwie to myślę także o zawieszeniu tego bloga na pewien
okres. Np miesiąc. Ponieważ jak zauważyłam pisząc RNS gdy daję sobie
odpocząć od pisania, później idzie mi lepiej, wracam ze świeżymi
pomysłami. Jeszcze to przemyślę, ale sądzę że to dobry pomysł. Na pewno
przed zawieszeniem pojawi się tu jeszcze jeden rozdział, ponieważ chcę
zakończy temat pogrzebu, żeby później móc zacząć nowe wątki.
Co wy na to? ; ))
-E.
Ps.
Wbijać na opowiadanie o Bliźniakach! Wyżej macie link, ale jak nie
widzicie to tu macie jeszcze raz : http://blizniaczasila.blogspot.com
No trudno :( Ale pamiętaj żeby nie trwało to zbyt długo , bo ja codziennie sprawdzam bloga . A jak nie ma nowego rozdziału to wychodze z siebie :D
OdpowiedzUsuńe tam, nie spaściłaś rozdziału.
OdpowiedzUsuńa co do zawieszenia: no szkoda, bo lubię czytać to opowiadanie i mam nadzieję, że gdy wrócisz będziesz radzić sobie jeszcze lepiej ;*
[SPAM]Devon Craft miał cudowne życie. Nie cierpiał na brak pieniędzy, a piękna żona i dwoje beztroskich dzieci nie pozwalali mu się nudzić. Wszystko to rozsypało się, gdy po kłótni z Vanessą zapragnął wyjechać za miasto, odprężyć się i rozładować emocje. Utknął na bocznej drodze, na której czaiło się zło. Chowało się za krzakami czekając na kolejną ofiarę. W walce z nim stracił najcenniejszą rzecz, jaką posiadał – Duszę.
OdpowiedzUsuńZapraszam na godzina-potepionych.blogspot.com
Nie no , chyba cię zabije !xD Tylko czekam i czekam na nowy rozdział . Proszę napisz chociaż co sie z tobą dzieje !;p
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. W szkole mam teraz sporo nauki i dopiero ten weekend mam w miarę luźny od nauki bo w poniedziałek czeka mnie tylko jedna kartkówka. Postaram się dzisiaj coś dodać, ale nic nie obiecuję.
Usuń