niedziela, 2 września 2012

Rozdział dwudziesty szósty

Dzisiaj wreszcie zdobyłem się na odwagę. Powiedziałem jej. Wyznałem jej moje uczucia i teraz trochę tego żałuję. Czuję że tym wyznaniem mogłem stracić przyjaciółkę, która była także moją miłością. Pierwszą i możliwe że ostatnią. Wszyscy próbują wmówić mi że to tylko ‘szczeniackie zauroczenie’, oraz tłumaczą mi że będzie inna, lepsza. Lepsza? Możliwe, ale nie w moich oczach. Dla mnie to ONA zostanie tą najlepszą. Przy niej czuję się inny. Czuję się wyjątkowy. To Tosia sprawia, że chcę żyć. Ba, ja dzięki niej pokochałem życie. Wiem, że ktoś czytając to pomyśli sobie ‘głupi, zauroczony nastolatek, któremu wydaje się że wie co to prawdziwa miłość’. Szczerze? Nie przeszkadzałoby mi to. Nie liczę się bardzo ze zdaniem innym, niech myślą co chcą. A po za tym przecież piszę to dla siebie i NIKT nie ma pojęcia o istnieniu tego ‘pamiętnika’.
Czytałam to, a po moich policzkach łzy ciekły strumieniami. Nie mogłam powstrzymać ich żadnym sposobem. Nie znałam mojego przyjaciela od tej strony, nigdy nie pomyślałabym że może on prowadzić pamiętnik. Zamknęłam zeszyt i wrzuciłam go do kartonu. Miałam już dosyć łez jak na jeden dzień. Czułam ze jeszcze trochę i się odwodnię.  Usłyszałam ciche pukanie, drzwi uchyliły się a w progu pojawił się Bartek.
-Nie przeszkadzam? –Zapytał. Zacisnęłam wargi żeby nie wybuchnąć szlochem i kiwnęłam przecząco głową. Bartek wszedł i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na łóżku obok mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i głośno westchnęłam. Dopiero teraz doszło do mnie że jutro powinniśmy wracać do Sopotu, a pogrzeb będzie pewnie dopiero w środę. Nie mogłam się na nim nie pojawić, jednak moja mama w poniedziałek musiała iść do pracy, Wojtek także, a ja i Bartek mieliśmy szkołę. Co teraz? Jak to wszystko pogodzić? kolejny raz głośno westchnęłam otarłam wilgotne od łez policzki i postanowiłam na razie o tym nie myśleć. Podniosłam głowę i spojrzałam w oczy mojemu przyszłemu bratu. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
-Dziękuję. -Szepnęłam i spróbowałam się uśmiechnąć, jednak mi nie wyszło.
-Nie masz za co dziękować. -powiedział czule.
-Ależ mam. Gdyby nie ty... -przerwałam, ponieważ ścisnęło mnie w gardle. mocno go przytuliłam nie dodając już ani słowa. Chłopak odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. Było mi tak dobrze w jego ramionach że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Obudził mnie odgłos szkła uderzającego o podłogę i rozbijającego się w drobny mak. Rozejrzałam się zdezorientowana po pokoju. Zegarek wskazywał 8:30. Na podłodze obok mojego łóżka słodko spał Bartek, założyłam iż on nie usłyszał hałasu, który mnie obudził. Spojrzałam na siebie. Leżałam w ciuchach w których wczoraj chodziłam. Wtedy mnie olśniło. Zasnęłam w ramionach mojego przyjaciela, zmęczona ciągłym płaczem. Wygramoliłam się z łóżka, uważając na to żeby nie obudzić Bartka. Wyjęłam z walizki czystą bieliznę, rurki, oraz bokserkę i po cichu udałam się do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gorące kropelki bez trudu zmywały ze mnie brud oraz pot. Chciałam żeby z tą samą łatwością zmyły ze mnie także wszystkie wspomnienia które cały czas majaczyły mi przed oczami. Wspomnienia wczorajszego dnia, jak również wspomnienia z dalszej przeszłości. Chciałam żeby dały mi spokój choć na chwilę, żebym mogła od nich odpocząć i zając się czymś innym, jednak nie dawały za wygraną, a ja w końcu bezsilnie się poddałam. Wyszłam z kabiny zawijając się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Moja cera nadal była niezdrowo blada, oczy podkrążone, jak gdybym nie spała dwie doby. Moje szare tęczówki emanowały smutkiem a białko otaczające je było wypełnione mnóstwem czerwonych 'niteczek'. Wzięłam głęboki wdech i rozpuściłam włosy, które były już strasznie przetłuszczone. Wsadziłam więc głowę pod kran i umyłam je. Później opłukałam twarz zimną wodą i wyszorowałam zęby. Włożyłam przygotowane wcześniej ciuchy i opuściłam pomieszczenie z turbanem na głowie. Bezszelestnie wślizgnęłam się do pokoju. Okazało się że Bartek już nie śpi. Siedział na materacu przecierając oczy. Gdy mnie ujrzał uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam uśmiech, mając nadzieję, że tym razem wyglądał jak uśmiech, a nie jak dziwny grymas.
-Cześć. -Odezwałam się lekko zachrypniętym głosem składając zdjęte z siebie ubrania i chowając je do walizki.
-No hej -powiedział ziewając. –Jak się czujesz?
-Ehh… Bez ogromnych zmian... Cały czas myślę o tym co się wczoraj stało i nadal nie mogę w to uwierzyć. -powiedziałam łamiącym Się głosem. Przygryzłam dolną wargę, żeby nie płakać od samego rana i policzyłam do dziesięciu. Gdy już mi trochę przeszło uśmiechnęłam się lekko do przyjaciela. Odwzajemnił uśmiech i zaczął podnosić się z podłogi. Podszedł do szafy w której stała jego torba i wyjął z niej spodnie i koszulkę oraz kolorową koszulę w kratę. Zrozumiałam ze pewnie będzie chciał się przebrać więc wyszłam z pokoju.
-Chcesz coś na śniadanie? -Zapytałam w progu.
-Nie, dziękuję poradzę sobie. -powiedział z uśmiechem ściągając z siebie koszulkę w której spał. Przez co stał teraz na środku pokoju w samych bokserkach w misie. Tak, Bartek spał w bokserkach w MISIE. Oblałam się rumieńcem gdy zorientowałam się że stoję w drzwiach sypialni i przyglądam się chłopakowi w samych bokserkach. Bartek się zaśmiał a ja speszona jak najszybciej opuściłam pokój zamykając za sobą drzwi. Ten incydent poprawił mi nie co humor i choć na chwilę wspomnienia opuściły mnie. Weszłam do kuchni w której siedziała mama z Wojtkiem rozmawiając ściszonymi głosami. Pod stołem przy nogach Wojtka smacznie spała Lola, która od razu wyczuła moje pojawienie się w pomieszczeniu. Najwidoczniej była bardzo zmęczona, bo tylko otworzyła oczy i nie podnosząc się z posadzki zamerdała ogonkiem.
-Cześć gołąbeczki. -przywitałam się z siedzącą parą wchodząc do kuchni. Mama spojrzała na mnie z uśmiechem, chyba zauważyła że się trochę rozpromieniłam. No cóż, trudno było tego nie zauważyć na moich ustach widniał lekki uśmieszek, a do tego nazwałam ich 'gołąbeczkami'.
-Cześć córciu. -odparła rodzicielka. -Zrobić Ci coś do jedzenia?
-Nie, dziękuję sama się obsłużę. -powiedziałam i podeszłam do szafki, aby wyjąć z niej miskę. -A wy tu wojnę na talerze robiliście? -zapytałam wsypując trochę płatków do naczynia.
-Nie. -zaśmiał się Wojtek. -Twoja mama uparła się że to ona zrobi dziś śniadanie i z roztargnienia zamiast umieścić talerz na szafce, wraz z całą zawartością wylądował on na podłodze.
Oboje się zaśmialiśmy, a mama wywróciła oczami. Zalałam płatki mlekiem i usiadłam do stołu. Za chwilę w kuchni pojawił się także Bartek. Jemu mama też zaproponowała śniadanie, a on również odmówił. Może bał się o nasze talerze? –pomyślałam. Wojtek jakby czytał mi w myślach zachichotał a ja uśmiechnęłam się i zaczęłam rozgniatać łyżką lekko już rozmoknięte płatki. Kolejna fala wspomnień znów wtargnęła w mój umysł głośno westchnęłam, zwracając tym na siebie uwagę wszystkich domowników. Zignorowałam pytające spojrzenia. Spuściłam głowę w dół i przymknęłam powieki. Zaczęłam powtarzać sobie słowa Rafała 'pamiętaj, że Gabryś nie chciałby żebyśmy przez niego płakali'. Nie będę. Dam radę. -powtarzałam sobie w myślach. -Będę silna i przestanę płakać. Zrobię to dla niego. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Dokończyłam jeść płatki i odstawiłam miskę do zlewu. Oparłam się o szafkę i spojrzałam na mamę.
-Mamo? Musimy uzgodnić sprawę pogrzebu. -zaczęłam.
-Tak wiem, już o tym rozmawialiśmy. -spojrzała na swojego partnera i znów na mnie. -Wojtek i ja musimy iść jutro do pracy, a wy do szkoły więc dzisiaj wrócimy do Sopotu.
-Ale ja muszę tam być. Nie mogę ominąć ostatniego pożegnania z moim przyjacielem.
-Wiem, rozumiem i właśnie dlatego postanowiłam że wezmę wolne na dzień poprzedzający pogrzeb i na dzień pogrzebu i przyjedziemy tu kochanie.
-Dziękuję. To dla mnie bardzo ważne mamo. -przytuliłam kobietę i pocałowałam w policzek. Miałam ochotę znów się rozpłakać, ale przecież coś przed chwilą postanowiłam.
-Pomyślałam że może zabierzemy też ze sobą Bartka -mama spojrzała na chłopaka -zauważyłam że bardzo dobrze się dogadujecie, a w ten czas będzie potrzebny Ci dobry przyjaciel. Masz tu też Karinę, ale sądzę że towarzystwo Bartka również bardzo Ci się przyda.
-Jasne -powiedziałam uśmiechając się do bruneta. -O której jedziemy do Sopotu? -skierowałam to pytanie bardziej do Wojtka.
-Jeszcze do końca nie wiemy, ale chyba około trzynastej. -odezwał się wreszcie blondyn.
-Także możesz się jeszcze spokojnie spotkać z Kariną. -powiedziała mama, która znała mnie tak dobrze, że chyba zaczynała czytać mi w myślach. Posłałam jej ciepły uśmiech i wyszłam z kuchni. Udałam się do pokoju gdzie spod poduszki wyjęłam telefon. Po odblokowaniu klawiatury na wyświetlaczu pojawił się napis '2nowe wiadomości' wcisnęłam przycisk 'otwórz' by ujrzeć treść sms'ów. Pierwszy był od Rafała:
'Tosiu, pogrzeb Gabrysia odbędzie się w czwartek o godzinie 12'
Głośno westchnęłam i przysiadłam na brzegu łóżka. Nadawcą drugiej wiadomości była Karina.

 'Hej. O której wracacie do Sopotu, zdążymy się jeszcze dzisiaj spotkać?'

 Spojrzałam na zegarek, była 9:36. Nie czekając odpisałam obu moim korespondentom. Po chwili dostałam odpowiedź od Kariny. Miałyśmy spotkać się za 15 minut pod 'naszym' drzewem. Schowałam telefon do kieszeni, chwyciłam moja bluzę i udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to turban na głowie. Zupełnie o nim zapomniałam. odwinęłam ręcznik i odwiesiłam go na wieszak. Rozczesałam suche już włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Skorzystałam jeszcze z kibelka i opuściłam toaletę. Z korytarza krzyknęłam do przyszłego brata.
-Bartek? Idziesz ze mną? -zapytałam. Chłopak za chwilę pojawił się w korytarzu.
-Nie, nie chcę wam przeszkadzać. -powiedział.
-Coś Ty, nie będziesz przeszkadzał.
-Nie, idźcie same. Posiedzę tu z tatą i Agnieszką. - uśmiechnął się.
-No dobrze, ale jeśli byś zmienił zdanie. To pisz, dzwoń czy coś. -powiedziałam zakładając drugiego trampka.
-Jasne. -dodał z uśmiechem.
-To pa. -pożegnałam się znikając za zamykającymi drzwiami. Szybko pokonałam schody i za chwilę byłam już na dole. Na dworze było chłodno i pochmurno. Pogoda w porównaniu z wczorajszą za dnia zmieniła się diametralnie. Słońce które wczoraj przyjemnie grzało, dziś schowało się za grubą warstwą ciemnych chmur. Świat spowiła gęsta, mleczna mgła, a moimi włosami targał niemiły, zimny wiatr. Taki sam jak wczoraj podczas wieczornego spotkania z Rafałem. Zbliżając się do drzewa zauważyłam opierającą się o niego sylwetkę. Gdy podeszłam jeszcze bliżej rozpoznałam moją przyjaciółkę. Odwróciła się i rzuciła mi się na szyję. Głośno łkała ściskając mnie za szyję. Mocno ją przytuliłam, a po moich policzkach także zaczęły spływać łzy. Pierwsze łzy tego dnia. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i wytarła rękawem oczy zapuchnięte od łez.
-Karina, nie powinnyśmy płakać. -powiedziałam ocierając wilgotne policzki.
-Ale... ale jak? Przecież to był nasz przyjaciel... -wypowiedziała te słowa ledwo słyszalnym głosem.
-Tak, był i w naszych sercach pozostanie nim na zawsze, ale on nie chciałby abyśmy się odwodniły z jego powodu. Więc uspokój się. Zamknij oczy weź głęboki wdech i policz w myślach do dziesięciu -dziewczyna zrobiła tak jak powiedziałam. Ścisnęła powieki, wzięła głęboki wdech i jeszcze jeden i za chwile otworzyła oczy już znacznie spokojniejsza. -Widzisz, mi tez to pomogło, a teraz idziemy do mnie, bo inaczej zaraz zamarznę. -Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i ruszyłyśmy w stronę mojego domu. 
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Przepraszam Was za to że musieliście tyle czekać. Czuje że zepsułam ten rozdział i za to też Was ogroooomnie przepraszam. Kontynuowałam bloga Rysa Na Szkle i jakoś wciągnęłam się w jego pisanie, a tego odłożyłam na dalszą półkę. Właściwie to myślę także o zawieszeniu tego bloga na pewien okres. Np miesiąc. Ponieważ jak zauważyłam pisząc RNS gdy daję sobie odpocząć od pisania, później idzie mi lepiej,  wracam ze świeżymi pomysłami. Jeszcze to przemyślę, ale sądzę że to dobry pomysł. Na pewno przed zawieszeniem pojawi się tu jeszcze jeden rozdział, ponieważ chcę zakończy temat pogrzebu, żeby później móc zacząć nowe wątki. 
Co wy na to? ; )) 
-E. 
Ps. Wbijać na opowiadanie o Bliźniakach! Wyżej macie link, ale jak nie widzicie to tu macie jeszcze raz : http://blizniaczasila.blogspot.com

5 komentarzy:

  1. No trudno :( Ale pamiętaj żeby nie trwało to zbyt długo , bo ja codziennie sprawdzam bloga . A jak nie ma nowego rozdziału to wychodze z siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. e tam, nie spaściłaś rozdziału.
    a co do zawieszenia: no szkoda, bo lubię czytać to opowiadanie i mam nadzieję, że gdy wrócisz będziesz radzić sobie jeszcze lepiej ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. [SPAM]Devon Craft miał cudowne życie. Nie cierpiał na brak pieniędzy, a piękna żona i dwoje beztroskich dzieci nie pozwalali mu się nudzić. Wszystko to rozsypało się, gdy po kłótni z Vanessą zapragnął wyjechać za miasto, odprężyć się i rozładować emocje. Utknął na bocznej drodze, na której czaiło się zło. Chowało się za krzakami czekając na kolejną ofiarę. W walce z nim stracił najcenniejszą rzecz, jaką posiadał – Duszę.
    Zapraszam na godzina-potepionych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no , chyba cię zabije !xD Tylko czekam i czekam na nowy rozdział . Proszę napisz chociaż co sie z tobą dzieje !;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. W szkole mam teraz sporo nauki i dopiero ten weekend mam w miarę luźny od nauki bo w poniedziałek czeka mnie tylko jedna kartkówka. Postaram się dzisiaj coś dodać, ale nic nie obiecuję.

      Usuń