Tosiu, Gabryś zmarł godzinę
temu. Nie było szansy uratować go. Proszę spotkajmy się o 19 pod moim blokiem.
Rafał.
Przeczytałam to po raz kolejny. Telefon wyślizgnął mi się z
rąk i uderzył o panele, a moje oczy zamieniły się w wodospad łez. Nie mogłam zrozumieć co się właśnie stało.
Ukryłam twarz w dłoniach i jeszcze raz wszystko dokładnie przeanalizowałam,
wyraz po wyrazie. Gdy wreszcie wszystko do mnie dotarło zaczęłam głośno szlochać.
- Co się stało? –usłyszałam zaskoczony głos Bartka. Podniosłam
głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy zanosząc się od płaczu.
-G-g-gabryś… -zaczęłam i wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Chłopak przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i mocno przytulił.
-Tak mi przykro… -powiedział cicho i przycisnął swoje wargi
do mojego czoła. Przez głowę przewinęło mi
się znów tysiąc różnorakich myśli. W głębi duszy wciąż wierzyłam że to jest
tylko sen, a ja zaraz obudzę się i zacznę przygotowania do urodzinowej imprezy przyjaciela.
Jednak z każdą sekundą ta myśl stawała się coraz bardziej odległa aż wreszcie
całkowicie odeszła.
- Muszę spotkać się z Rafałem. –powiedziałam i wstając z
sofy otarłam rękawem spuchnięte oczy.
-Pójdę z tobą. –odezwał się chłopak.
Weszłam do łazienki i spojrzawszy w lustro przestraszyłam
się swojego wyglądu. Już rano był straszny, a teraz tylko go poprawiłam. Byłam
przeraźliwie blada, moje szare oczy w których jeszcze rano tliła się iskra
nadziei teraz zatopiły się w smutku i
przerażeniu, a do tego były całe czerwone i opuchnięte od łez. Uderzyła mnie
kolejna fala poplątanych myśli, które przeistoczyły się we wspomnienia.
Wspomnienia chwil spędzonych z Gabrysiem. Wędrując myślami po przeszłości
czułam jego obecność. Wydawało mi się ze stoi obok mnie, a jego palce splatają
się z moimi. I nagle wszystko się rozsypało jakby ktoś rzucił kamieniem w
zwierciadło, a to rozbiło się na setki a może nawet tysiące ostrych odłamków.
Tym kamieniem była myśl która wkradła się do mojej świadomości. „Już nigdy go
nie przytulę, nie poczuję ciepła jakie od niego emanowało oraz poczucia
bezpieczeństwa jakie przy nim czułam.” Nigdy. To słowo odbijało się echem w
mojej głowie. Wszystko się skończyło. Runęło jak domek z kart pod wpływam
lekkiego powiewu. Chciałam móc cofnąć czas. Chciałam żeby to wszystko potoczyło
się inaczej. Jednak już nic nie mogłam zrobić. Najwidoczniej ktoś na górze się
pod tym podpisał i tak właśnie miało być. Tylko dlaczego on? Dlaczego teraz? W
dzień jego piętnastych urodzin. Opłukałam twarz zimną wodą i opuściłam
pomieszczenie. Moje myśli nawet nie rozważyły opcji zostawienia mnie spokoju,
tylko nadal mąciły mi w głowie. Przeszłam do kuchni i wlałam sobie w szklankę soku
pomarańczowego, gdyż strasznie zaschło mi w gardle. Po moich policzkach nadal
płynęły łzy, jednak teraz nie zanosiłam się od płaczu, ani nie szlochałam.
Wypiłam sok jednym duszkiem i usiadłam na stołku. Siedziałam pogrążona w ciszy
jak mi się zdawało kilka minut gdy nagle w kuchni pojawił się Bartek.
-Nie idziemy? –zapytał, a ja zerwałam się z miejsca i
spojrzałam na zegarek, 18:05.
-Idziemy. Tylko się przebiorę. –powiedziałam wycierając
mokre policzki.
Udałam się do sypialni i z walizki wyjęłam luźny beżowy sweterek, ponieważ moja koszula zrobiła się mokra od łez. Wskoczyłam szybko w przygotowany ciuch i wyszłam z pokoju. W korytarzu czekał już na mnie gotowy Bartek. Z trudem zaczęłam wciskać stopy w trampki. Gdy wreszcie mi się to udało chwyciłam torbę i opuściliśmy mieszkanie.
Udałam się do sypialni i z walizki wyjęłam luźny beżowy sweterek, ponieważ moja koszula zrobiła się mokra od łez. Wskoczyłam szybko w przygotowany ciuch i wyszłam z pokoju. W korytarzu czekał już na mnie gotowy Bartek. Z trudem zaczęłam wciskać stopy w trampki. Gdy wreszcie mi się to udało chwyciłam torbę i opuściliśmy mieszkanie.
Na dworze zrobiło się chłodno. Zaczął wiać nieprzyjemny wiatr,
czułam że zaczynam się trząść z zimna, jednak jakoś specjalnie się tym nie
przejmowałam. Głowę wciąż zaprzątały mi
niechciane myśli. Starałam się je od siebie odsunąć, jednak cały czas wracały
zadając mi coraz większy ból. Skręciliśmy na podwórko pod blokiem Gabrysia.
Znajdował się tam nieduży plac zabaw i dwie ławki. Na jednej z nich zauważyłam
siedzącą postać ubrana na ciemno. Twarz ukrytą miał w dłoniach. Domyśliłam się
ze to brat mojego przyjaciela jednak nie byłam w stu procentach pewna.
-Rafał? –zapytałam niepewnie podchodząc do ławki. Chłopak
podniósł głowę i spojrzał na mnie czerwonymi zapłakanymi oczami. Nic nie
odpowiedział tylko wstał i płacząc jak małe dziecko mocno mnie do siebie przytulił.
Odwzajemniłam uściski, a z moich oczu, które wysuszył wiatr znów popłynęły łzy.
Przez chwilę czułam się jakbym była w ramionach Gabrysia, jednak to nie było to
samo. –Tak mi przykro. –szepnęłam. Chłopak odsunął się ode mnie i podszedł do
ławki, na której stało granatowe pudełko, którego wcześniej nie zauważyłam. Wziął
je w ręce i przekazał mi. Na wieczku widniało starannie napisane imię. Moje
imię.
-Gdy był świadomy tego ze odejdzie… -zaczął chłopak i wziął głęboki oddech zęby
się uspokoić. Przełknął głośno ślinę i kontynuował. –Gdy był tego świadomy,
powiedział żeby przekazać Ci to.
-Ale co… co to ? –usłyszałam swój cichy głosik. Rafał
wzruszył ramionami. Wbiłam wzrok w
karton, a po policzkach płynęły łzy. Ciekawiło mnie co jest w środku jednak nie
zamierzałam go teraz otwierać nie tu. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze
spowodowane chłodem wiejącego wiatru. Rafał najwidoczniej to zauważył.
-Zimno Ci? –zapytał obejmując mnie czule ramieniem.
-Troszeczkę.
–wychrypiałam ze wzrokiem wbitym w karton. Chłopak odsunął się ode mnie
a ja podniosłam głowę żeby zobaczyć co robi. Ściągnął czarną bluzę którą miał
na sobie i zarzucił mi ją na ramiona.
-Nie ma mowy, teraz ty będziesz marzł. –powiedziałam
próbując oddać mu bluzę.
-Nie zapominaj że stoimy pod moim blokiem a do Twojego jest
jeszcze spory kawałek drogi. -uśmiechnął się do mnie przekonująco.
-Racja. Dziękuję za bluzę i za… to –powiedziałam wskazując
karton, który trzymałam. Rafał zbliżył się do mnie i wytarł z policzków
spływające łzy.
-Pamiętaj, że Gabryś nie chciałby żebyśmy przez niego
płakali, wiem ze to trudne, a ja nie jestem dobrym przykładem. –powiedział.
Przytuliłam go jeszcze raz, tym razem na pożegnanie, po czym zlustrowałam
wzrokiem podwórko w poszukiwaniu Bartka. Siedział na ławce po drugiej stronie
placu zabaw.
-Do zobaczenia. –rzuciłam do Rafała i ruszyłam w stronę
Bartka. Gdy zauważył że do niego podeszłam przerwał kopanie kamieni i podniósł
się z ławki.
-i Jak? –zapytał gdy szliśmy w kierunku domu.
-Przekazał mi to. –powiedziałam wskazując karton.
-Co to?
-Sama jeszcze nie wiem. –powiedziałam po chwili. Na pewno
nie było to puste pudełko, gdyż nie było lekkie. A po za tym, niby po co miałby
mi dawać pusty karton?
Gdy wróciliśmy do domu, była w nim już mama i Wojtek. Gdy tylko powiedziałam im co się stało, mama przytuliła mnie mocno do siebie, a ja po raz kolejny zaczęłam płakać. Stałyśmy w takim uścisku dłuższą chwilę, było mi tak dobrze. Czułam się bezpieczna w ramionach matki, która czule głaskała mnie po głowie i co jakiś czas całowała w jej czubek.
Gdy wróciliśmy do domu, była w nim już mama i Wojtek. Gdy tylko powiedziałam im co się stało, mama przytuliła mnie mocno do siebie, a ja po raz kolejny zaczęłam płakać. Stałyśmy w takim uścisku dłuższą chwilę, było mi tak dobrze. Czułam się bezpieczna w ramionach matki, która czule głaskała mnie po głowie i co jakiś czas całowała w jej czubek.
-Mogę iść do siebie? –zapytałam wyswobadzając się z
matczynych ramion.
- Jasne kochanie. –powiedziała niemalże niesłyszalnie
rodzicielka, a ja udałam się do sypialni. Usiadłam na łóżku trzymając na
kolanach karton, który otrzymałam od Rafała. Wzięłam głęboki oddech,
wyprostowałam się i otworzyłam wieczko pudełka. Moim oczom ukazał się gruby niebieski
zeszyt z myszka miki, kilka patyczków po lodach, breloczek w kształcie połowy
serduszka, które bardzo dobrze znałam, ponieważ taki sam dostałam od niego, pod
spodem leżała równo złożona koszulka, a pod nią znalazłam kopertę ze zdjęciami.
Odstawiłam karton na podłogę i wzięłam z niego tylko zeszyt, który wyglądał na
często używany. Ustawiłam poduszkę tak, abym mogła się o nią oprzeć, otarłam dłonią oczy, z których mimowolnie leciały łzy, rozsiadłam
się wygodnie i zaciekawiona tym co ujrzę otworzyłam notatnik.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Wiem że zawiodłam kilka osób, przepraszam. Cóż, rozdział był piekielnie trudny do napisania. Musiałam dokładnie wczuć się w uczucia Tośki. Na początku było strasznie trudno ii pomagała mi w tym jedyna i niezastąpiona Madzia, bez której ten rozdział by nie powstał, ale później się rozkręciłam i gdy wysłałam dziś fragment Magdzie napisała tylko 'wow'. ; ) Potem znów było ciężko i czuję ze końcówkę trochę zepsułam, ale cóż mam nadzieję ze się podobało. ; ))Aa... no i pojawił sie nowy bohater, jakoś wcześniej nic o nim nie mówiłam, ponieważ nie był planowany. ; P
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Wiem że zawiodłam kilka osób, przepraszam. Cóż, rozdział był piekielnie trudny do napisania. Musiałam dokładnie wczuć się w uczucia Tośki. Na początku było strasznie trudno ii pomagała mi w tym jedyna i niezastąpiona Madzia, bez której ten rozdział by nie powstał, ale później się rozkręciłam i gdy wysłałam dziś fragment Magdzie napisała tylko 'wow'. ; ) Potem znów było ciężko i czuję ze końcówkę trochę zepsułam, ale cóż mam nadzieję ze się podobało. ; ))Aa... no i pojawił sie nowy bohater, jakoś wcześniej nic o nim nie mówiłam, ponieważ nie był planowany. ; P
Ahaa i jeszcze jedno zapraszam na bloga, którego zaczęłam prowadzić od dzisiaj z Magdą ; ) http://ciastko-karmel-czekoladaa.blogspot.com/
To chyba tyle, następny rozdział nie wiem kiedy zacznę pisać, ponieważ najprawdopodobniej jutro lecę do cioci oglądnąć zdjecia i filmy z moimi skarbami małymi i wrócę dopiero we wtorek, a w srodę za to możliwe że pójdę do Magdy wiec no... Rozumiecie. ; ) Może w piątek, albo w sobotę? ; P
Buuuziaki .
To chyba tyle, następny rozdział nie wiem kiedy zacznę pisać, ponieważ najprawdopodobniej jutro lecę do cioci oglądnąć zdjecia i filmy z moimi skarbami małymi i wrócę dopiero we wtorek, a w srodę za to możliwe że pójdę do Magdy wiec no... Rozumiecie. ; ) Może w piątek, albo w sobotę? ; P
Buuuziaki .
-E ; *
popłakałam się :( . !
OdpowiedzUsuńczemu Gabryś nie żyje ? . :( .
nie mogę postrzymać łez :( .!
Cekam na następny rozdział :d .
Coś ty zrobila.... ja mialam nadzieje ze sie zejda a ty go uśmierciłaś..... buuu. łzy mi płyna po twarzy. czekam na c.d i na to ze jeszcze naprawisz to...:P
OdpowiedzUsuń